Pani Beata i jej synek to jedyni lokatorzy komunalnego budynku położonego w północnej części Łodzi. Wokół stoją piękne wille, a ten dom wygląda, jakby czas się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu. Odrapane ściany, rozpadające się schody prowadzące na piętro, prowizorycznie przybite deski podtrzymujące drewnianą konstrukcję balkonu, brak toalety...
W takich warunkach pani Beata mieszka tu od 16. roku życia. Zajmuje lokal na piętrze. - Od blisko 20 lat nie było tu remontu. Inni lokatorzy się powyprowadzali i zostaliśmy tu sami - mówi kobieta. - Najgorsze są te schody, w każdej chwili mogą runąć. Kubuś się ich boi.
Pani Beata starała się o zamianę swojego mieszkania na lokal na parterze, którego najemczyni niedawno zmarła. W administracji usłyszała jednak, że to niemożliwe. - Gdybym je dostała, to przynajmniej rozwiązałby się problem z tymi koszmarnymi schodami - tłumaczy.
Ostatnio w lokalach na parterze pojawili się bezdomni. - Boję się o nasze bezpieczeństwo - mówi pani Beata. Kiedy spytała, jakie ma szanse na inne mieszkanie od gminy, usłyszała, że kolejka chętnych jest ogromna. Tylko czy oni żyją w równie koszmarnych warunkach?
Zobacz: Pogrzeb 10-letniej Kamilki. Biskup Kiernikowski apeluje, by modlić się za mordercę