Andżelika i Paweł zakochali się w sobie piękną, gorącą miłością młodych ludzi. Owocem tej wielkiej miłości była ciąża, jak najbardziej chciana! Dla tej pary był to sygnał, że są dla siebie stworzeni. Zaczęli więc planować ślub i przyszłość. Planom tym przyklaskiwali dumni rodzice pary. - Jest u nas duży dom, ale trzeba go przygotować tak, aby maluch miał wygodnie. W końcu to pierwszy wnuk - opowiada dumny Robert Michalczyk, tata Andżeliki.
Nagle młoda mama zaczęła uskarżać się na okropne bóle brzucha.
- Przestraszyłam się, że coś z dzieckiem jest nie tak, bo to był dopiero piąty miesiąc. Tata i Paweł zawieźli mnie do szpitala - opowiada Andżelika. Tam okazało się, że ciąża jest zagrożona i trzeba ją przyśpieszyć. Malutki Kubuś przyszedł na świat po zaledwie 25 tygodniach i od razu został zamknięty w inkubatorze.
I wtedy zaczęły się dziwne wizyty pracowników opieki społecznej. - Akurat trwał u nas remont, a te panie z opieki społecznej nie wiedzieć czemu zaczęły mi sugerować, że mogę zostawić moje dziecko w szpitalu! - opowiada oburzona młoda mama.
No i doszło do najgorszego! Młodzi rodzice dostali pismo z sądu. Dowiedzieli się z niego, że sędzia Teresa Ożóg ma podjąć decyzję, czy są oni odpowiednimi rodzicami dla swojego synka! - To straszne! Ta kobieta chce nam zabrać Kubusia - mówi bezradnie pani Andżelika i zanosi się łzami.
Dlaczego sąd robi coś takiego? Pani sędzia nie chciała z nami rozmawiać. A rzeczniczka Sądu Okręgowego w Krakowie, pod który podlega sąd w Myślenicach, poinformowała nas tylko, że sprawa odbędzie się na wniosek Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdowie. W GOPS odmówili nam jakichkolwiek wyjaśnień.
Zobacz: Kraków. Baca ODCIĄŁ DŁOŃ człowiekowi. Widziałeś 22-latka?