Wideo
Pogoda
Quizy
Początkowo sprawa wydawała się prosta. W poniedziałek od kilku godzin znajomy Pauliny L. (+26 l.) nie mógł się z nią skontaktować. Przed godziną 15 przyszedł do jej mieszkania przy ul. Stalowej 38. Kobieta nie otwierała drzwi. Mężczyzna wybił więc szybę w oknie na parterze mieszkania. Wtedy ze środka buchnął gęsty, gryzący dym. Na miejscu zjawiła się policja i straż pożarna. W mieszkaniu służby natknęły się na makabryczny widok. - W przedpokoju leżała matka, a ośmioletnia Oliwia i roczny Norbert leżeli wtuleni w siebie na tapczanie. Byli ułożeni tak, jakby spali - mówi jedna z osób biorąca udział w śledztwie. W mieszkaniu były też nadpalone meble.
Początkowo śledczy myśleli, że rodzina zatruła się czadem. Jednak straż pożarna nie wykryła podwyższonego stężenia gazu. Co zatem było przyczyną śmierci? - Nie możemy wykluczyć udziału osób trzecich. Kobieta miała rany głowy, u dzieci natomiast żadnych obrażeń nie stwierdzono. Śledztwo prowadzimy nie tylko w sprawie pożaru, ale również umyślnego spowodowania śmierci Pauliny L. - wyjaśnia Artur Oniszczuk, szef północnopraskiej prokuratury.
Jak ustalił "Super Express", kobieta miała liczne rany cięte, w tym jedną ogromną na szyi. - Na razie trudno powiedzieć, kiedy te obrażenia powstały i czy miały wpływ na zgon - mówi jeden ze śledczych. Prokuratura rozpatruje kilka hipotez. Jedną z nich jest zabójstwo. A pożar? To mogła być nieudolna próba zatuszowania mordu. Matka mogła zginąć od zadanych jej ciosów, a dzieci mogły zostać otrute. Przyczyny ich śmierci wskaże sekcja zwłok zaplanowana na środę lub czwartek. Ponadto, jak ustaliliśmy, policja typuje już potencjalnych sprawców mordu.
Zobacz: Tragedia na Giewoncie. Ratownicy TOPR znaleźli ciało turysty
Podcasty
Playlisty tematyczne
