Pan Marian ma miażdżycę i cukrzycę. Kilka lat temu, aby ratować mu życie, lekarze amputowali mu prawą nogę. Potem robili wszystko, by ocalić lewą, ale i tym razem choroba wygrała z medycyną. - Stało się. Straciłem drugą nogę, ale to jeszcze nie powód, żeby umierać - mówi dzielny inwalida.
Aby jakoś funkcjonować, pan Marian potrzebuje specjalnej karty parkingowej, która pozwala zatrzymać samochód niemal w każdym miejscu. Po pierwszej amputacji otrzymał taką kartę, ale zmieniły się przepisy i dokument trzeba wychodzić od nowa! Do urzędu poszła więc żona pana Mariana. I usłyszała, że urzędnicy nie wydadzą karty, póki nie zobaczą jej męża. - A ja nie dam rady wnieść go tam na plecach. Dlaczego zamiast pomóc, utrudniają nam życie? - pyta bezradna pani Ewa.
W urzędzie miasta w Grudziądzu wszyscy winę zwalają na posłów, którzy w 2014 roku uchwalili nowe prawo w sprawie specjalnych kart parkingowych. Ale po naszej interwencji gotowi są zrobić dla pana Mariana wyjątek. - Wystarczy, żeby ktoś przywiózł go na dziedziniec urzędu. Zejdzie do niego pracownik wydziału spraw społecznych i będzie po sprawie - mówi Magdalena Jaworska-Nizioł, rzeczniczka urzędu. A my mamy tylko jedno pytanie: czy urzędnicy naprawdę muszą na własne oczy stwierdzić, że panu Goździkowskiemu, któremu już raz przyznali specjalną kartę parkingową, nie odrosła amputowana noga?
Zobacz: Dzieci porzucone w kościołach: MATKA zatrzymana przez policję - pomogli INTERNAUCI