Marek Rasak pod koniec 2014 r. stracił pierwszą nogę. Wtedy biegli z Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności uznali, że jest niezdolny do pracy i potrzebuje wsparcia finansowego. Dostał więc zasiłki, w sumie prawie tysiąc złotych. - Było ciężko, ale jakoś udawało się wtedy żyć - mówi Małgorzata Rasak (46 l.), żona pana Marka.
Kilka miesięcy później wrocławianin stracił drugą nogę i. przysługujące mu zasiłki! Dlaczego? - Wojewódzki Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności uznał, że jestem umiarkowanie niezdolny do pracy i mogę pracować w zakładzie chronionym - mówi załamany mężczyzna. - Bez zasiłków nie mam na lekarstwa, przede wszystkim na insulinę. Nie mam też na pieluchy, a nie jestem w stanie załatwić swoich potrzeb, bo do łazienki nie da się wózkiem wjechać, a żona mnie nie utrzyma - wylicza pan Marek Rasak.
Co na to wszystko urzędnicy? - W zespołach orzeczników pracują lekarze o odpowiednich kwalifikacjach - stwierdza krótko Sylwia Jurgiel (40 l.), rzeczniczka wojewody dolnośląskiego. - Od ich decyzji można się odwołać do sądu - dodaje.
Pan Marek już to zrobił. Sąd jednak wyznacza kolejnych biegłych, którzy mają sprawdzać, czy mężczyzna bez obu nóg jest jednak zdolny do pracy.
Zobacz: Mała Marysia ma nowotwór mózgu. Pomóżmy jej go pokonać!