Ogień w mieszkaniu pani Agnieszki pojawił się 8 stycznia około godziny 10. Szybko się rozprzestrzeniał. Niektórym mieszkańcom kamienicy odciął drogę ucieczki klatką schodową, więc z balkonów musieli ich ściągać strażacy podnośnikiem. Pięć osób podtrutych tlenkiem węgla trafiło do szpitala. Przyczyną pożaru był niesprawny piecyk. Gdy mieszkanie pani Agnieszki płonęło, jej ani dzieci w środku na szczęście nie było. Niestety, ogień strawił cały ich dobytek.
Jeszcze tego samego dnia kobieta usłyszała od miejskich urzędników, że w ciągu tygodnia dostanie zastępcze lokum. Czas jednak mijał, a propozycji mieszkaniowych nie było. Agnieszka Nowańska ze swoimi synami cały czas przebywa więc w spalonym lokalu.
- Tu się nie da funkcjonować - opowiada. - Wszystko śmierdzi, ściany są osmolone, jest okropnie. Próbowałam dowiadywać się w urzędzie, dlaczego nie dostaliśmy jeszcze nic nowego. Ostatnio powiedziano mi, że ktoś zapomniał nas wpisać na listę oczekujących na mieszkanie.
Gdy poprosiliśmy Urząd Miasta Łodzi o komentarz, Jolanta Baranowska z biura prasowego magistratu odpisała, że "Pani została zakwalifikowana do najmu lokalu socjalnego i zostanie wpisana na listę spraw do realizacji. Lista będzie gotowa na początku maja, czyli w ciągu kilku-kilkunastu dni".
Zobacz: Kobieta wpadła pod tramwaj. Dramatyczne nagranie z Sosnowca - MOCNE WIDEO