Dramat pracownika sortowni śmieci: "Na śmieciówce straciłem nogę"

2016-05-25 7:00

To był ułamek sekundy, kiedy uderzający z siłą kilku ton tłok odciął nogę pracującego w sortowni śmieci robotnika. I tak Piotr Rębeliński (41 l.) został bez kończyny i środków do życia. Nie był ubezpieczony, a na dodatek jego pracodawca uznał, że wypadek to jego wina.

Piotr Rębeliński pracował w sortowni śmieci na rogatkach Międzyrzecza koło Gorzowa Wielkopolskiego. Co miesiąc zatrudniająca go gorzowska firma pośrednictwa pracy odnawiała z nim umowę-zlecenie, czyli tzw. umowę śmieciową. Tak było aż do 31 marca, kiedy zablokowała się taśma, na której prasowano puszki. Pracujący pod nadzorem brygadzisty robotnik wszedł do wnętrza wysokiego na dwa metry metalowego leja i nogą próbował usunąć blokujące maszynę odpady.

W tym momencie tłok prasujący puszki nagle ruszył i odciął mu nogę w połowie łydki. I tak pan Piotr został bez nogi i środków do życia. Nie był ubezpieczony, a ponadto ZUS i szefostwo uznało, że wypadek. to jego wina!

Tak powiedział nam jego szef. - Podobnego zdania jest ZUS, który przesłał nam informację, iż winę za wypadek ponosi sam robotnik, w związku czym nie należy mu się odszkodowanie - mówi szef firmy pośrednictwa pracy, w której zatrudniony był Rębeliński. Wypadkiem w międzyrzeckiej sortowni śmieci zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy. - Dołożymy wszelkich starań, żeby ofiara wypadku otrzymała należne jej świadczenia, nawet wbrew ustaleniom ZUS - mówi kierownik gorzowskiej PIP, nadinspektor Ireneusz Pawlik. Okoliczności wypadku bada także prokuratura w Międzyrzeczu. I już natknęła się na problemy, bo zapisy z kamer monitorujących miejsce wypadku zniknęły bez śladu.

- Powołałem biegłego informatyka, który ma stwierdzić, jak doszło do tego, że nie ma kluczowych dla naszego dochodzenia nagrań - mówi prokurator Sławomir Dudziak.

ZOBACZ: Umowa o dzieło. Jak się zabezpieczyć

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki