Dramat znanego pszczelarza- Rolnicy wybili moje pszczoły!

2017-06-17 7:00

Pszczela tragedia w Stawcu na Pomorzu. W znanej nawet poza granicami Polski pasiece Zygmunta Olbryka (80 l.) padło ponad dziesięć tysięcy pszczół. - To wina okolicznych rolników. - Opryskali swoje uprawy chemikaliami i nie uprzedzili mnie o tym - rozpacza bezradny pszczelarz.

Pan Zygmunt jest jednym z najstarszych pszczelarzy w Polsce, zarazem jednym z najbardziej znanych i cenionych. Hoduje pszczoły od 1950?r. W jego pasiece, którą sam wybudował, żyje ponad siedemdziesiąt tysięcy pszczół. Legenda o znakomitym miodzie ze Stawca sięga daleko poza granice Polski. Po miód pana Zygmunta przyjeżdżają nawet z Czech i południowej Europy. Niestety, w tym roku obejdą się smakiem, a to za sprawą okolicznych rolników, przez których padła dziesięciotysięczna pszczela kolonia.

- Sąsiedzi robili opryski chemiczne na swoich plantacjach kminku, a moja pasieka znajduje się nieopodal. Gdyby uprzedzili mnie o opryskach, a powinni to zrobić dzień wcześniej, przetrzymałbym owady w ulach. A tam moje pszczoły zatruły się chemikaliami i po powrocie do pasieki padły przed ulami - opowiada pan Zygmunt. - To były pszczoły lotne, zwiadowcy i te, które przynoszą pokarm do ula. Bez nich reszta moich pszczół może nie przetrwać - żali się zrozpaczony hodowca.

Paradoksem jest, że Unia Europejska przeznacza ogromne pieniądze na ratowanie populacji pszczół, bo z roku na rok tych życiodajnych owadów jest coraz mniej, ale nasi rolnicy zachowują się tak, jakby o tym nie wiedzieli. - Wykonują opryski w ciągu dnia, nie zważają na to, że są one zabójcze dla pszczół - tłumaczy pszczelarz. - Jak tak dalej pójdzie, nie będzie ani pszczół, ani zbiorów - dodaje.

Zobacz także: Ukrainka zatrzymana na polskiej granicy. W walizce chowała ... 8-letniego chłopca

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki