DRAMATYCZNE wyznanie pani Agnieszki: Nie robię świąt bo mnie nie stać

2015-04-04 11:00

Trzyletni Filip i jego o rok młodszy braciszek Igor nie usiądą przy wielkanocnym stole. Z biedy. Ich mama ledwo wiąże koniec z końcem. Jej cały dochód to 800 złotych alimentów. - Jak kupię węgiel i zapłacę za prąd, to nie mam co do garnka włożyć - wyciera łzy Agnieszka Wójcik (29 l.), mieszkanka mazowieckiej wioski Sewerynów.

Stara, rozpadająca się drewniana chałupa, w środku kuchnia i jedna izba. Tak wygląda cały świat Agnieszki Wójcik i jej synków. Ten świat jest wiatrem podszyty - aż gwiżdże w szparach pomiędzy spaczonymi deskami. Nic dziwnego, że chłopcy bez przerwy chorują, a ich mama nie może iść do pracy. Zresztą i tak nie miałaby z kim ich zostawić. Dlatego biedują.

Rodzina się od nich odsunęła, a były partner Agnieszki i ojciec chłopców tylko pił i wszczynał awantury, a potem wyniósł się z domu i tyle go widzieli. - Mam po nim 800 złotych alimentów. Ledwo starcza na opłaty - mówi pani Agnieszka i pokazuje niemal puste wnętrze lodówki. Chociaż na święta chciałaby chłopcom kupić coś lepszego, ale nie ma za co. Kiedy Filip i Igor pytają ją o królika z czekolady, odwraca się i łka po cichu. - Bo nie wiem, co im powiedzieć. I tylko tłumaczę, że kiedyś będziemy mieli wszystkiego pod dostatkiem...

Na razie, żeby chłopcy mieli przynajmniej chleb z omastą, nierzadko pożycza drobne kwoty od ludzi. Bo pomoc społeczna z gminnej Korytnicy zdobyła się na razie na tyle, że namawia samotną matkę na pójście do pracy...

Kliknij: Babcia zaserwowała rodzinie... TRUJĄCĄ CZEKOLADĘ!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki