Działdów (woj. warmińsko-mazurskie). Psy poszarpały jagodziankę!

2015-07-11 4:00

Ewa Dąbkowska z okolic Działdowa (woj. warmińsko-mazurskie) cudem uniknęła strasznej śmierci w paszczach trzech rozwścieczonych psów. Walczyła z nimi, bezskutecznie wołała pomocy. Dopiero kierowca kolejnego samochodu przejeżdżający drogą koło Prusinowa zatrzymał się i wezwał pogotowie do krwawiącej kobiety.

Pani Ewa zbierała jagody przy drodze, kiedy zobaczyła trzy wilczury pędzące w jej stronę. Instynktownie zasłoniła się przed nimi rowerem. Największy wbił kły w oponę i jednym szarpnięciem wyrwał pojazd z rąk przerażonej kobiety. Zbieraczka jagód była bezbronna. Próbowała odgonić psy. Jeden z potworów uczepił się jej ręki. Szczęka drugiej bestii zacisnęła się na jej nodze. - Dwa wilczury mnie gryzły, trzeci atakował twarz. Jeszcze chwila i jego zęby rozerwałyby mi tętnicę. Straciłam nadzieję. Przestałam się bronić - wspomina Ewa Dąbkowska.

To uratowało kobietę. Kiedy znieruchomiała, psy przestały ją rozszarpywać. Jeśli jednak wykonywała jakikolwiek ruch, ponownie zatapiały zęby w jej ciele. Obok przejeżdżały samochody, ale żaden z kierowców nie próbował pomóc zmasakrowanej kobiecie. - Chyba dopiero siódme auto zatrzymało się, a kierowca wezwał karetkę i policję - opowiada zbieraczka jagód. Ewa Dąbkowska trafiła do szpitala. Lekarze zszyli blisko sto ran na jej ciele.

Wilczury należą do właściciela stawów w Prusinowie. Zbigniew B. tłumaczy, że psy uciekły, bo ktoś włamał się na jego posesję. - Ja tę kobietę przepraszam. Postaram się zrobić wszystko, żeby zrekompensować jej cierpienia - zapowiada.

Zobacz: Lekarze odetną 10-latce pół mózgu, aby mogła żyć normlanie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki