Policja zatrzymała Beatę Z. (43 l.) w 2012 r. Kobieta przyznała wtedy, że swoją urodzoną w domu córkę zakopała pod krzakiem bzu w pobliżu domu. W nocy miała jednak wydobyć zwłoki i rzucić je psu na pożarcie. Ta wersja jednak miała tylko zmylić śledczych. Wkrótce odkryli oni w piwnicy pod stodołą szczątki dwóch niemowląt, a dwóch kolejnych - na strychu domu. Badania DNA potwierdziły, że są to dzieci morderczyni, a ojcem wszystkich był jej konkubent Antoni G. (55 l.). Wkrótce na jaw wyszły kolejne wstrząsające fakty. Okazało się, że kobieta pozbyła się aż sześciorga swoich dzieci - czterech chłopców i dwóch dziewczynek! Jedno z nich utopiła w stawie przeciwpożarowym, zaś losu kolejnego nie udało się ustalić.
Zobacz też: Dzieciobójczyni z Hipolitowa idzie na 25 lat do więzienia: 5 lat za każde zabite maleństwo?!
Proces Beaty Z. rozpoczął się w listopadzie ubiegłego roku. Wczoraj prokurator i obrońca wygłosili mowy końcowe. - To nie biedna, zahukana kobieta, ale bezwzględna i cwana morderczyni. Porzucając własne dzieci na pewną śmierć, myślała tylko o sobie - grzmiał prokurator Janusz Sobieski i zażądał dla dzieciobójczyni dożywotniego więzienia. - Beata Z. żyła na wyspie biedy. Winnymi tej tragedii są państwo polskie, Kościół katolicki i niewydolny system opieki społecznej - odparowywała adwokat Edyta Tawrel, domagając się uniewinnienia. Sędzia Jan Leszczewski nie podzielił zdania żadnej ze stron. Uznał Beatę Z. za winną zabójstwa pięciorga własnych dzieci i wymierzył jej karę po 25 lat więzienia za każde z nich. - Ta kara uchroni i ją, i innych od popełniania podobnych przestępstw - tłumaczył sędzia. W Polsce nie łączy się wyroków, więc matka potwór spędzi za kratami jedynie 25 lat. Wyrok nie jest prawomocny. Zarówno oskarżenie, jak i obrona zapowiadają odwołanie.