Dziennikarz z rodziną zginęli, bo ktoś celowo uszkodził instalację

2016-06-07 8:00

Nowe ustalenia śledczych w sprawie tragedii w Katowicach, gdzie w 2014 r. doszło do wybuchu gazu w kamienicy. Według biegłych instalacja gazowa w budynku została celowo uszkodzona, by mogło dojść do eksplozji. Ale wciąż nie wiadomo, kto w ten sposób spowodował śmierć reportera TVN Dariusza Kmiecika (+34 l.), jego żony, dziennikarki TVP Katowice Brygidy Frosztęgi-Kmiecik (+33 l.), oraz ich syna Remigiusza (+2 l.).

Do opinii biegłych dotarli dziennikarze Radia Zet. Wynika z niej, że po uszkodzeniu instalacji w budynku nagromadziło się tyle gazu, że wybuch mogło spowodować włączenie światła czy choćby lodówki. Taką hipotezę przyjęli prokuratorzy już na początku śledztwa. Analizowali, czy uszkodzenie spowodował człowiek, czy też tąpnięcie gruntu. Biegli wskazali teraz na celowość działania. Kto ma na rękach krew rodziny dziennikarzy? Nie wiadomo. Pewne jest, że w kamienicy samobójstwo chciał popełnić 45-letni mieszkaniec.

Przypomnijmy. Do tragedii doszło nocą 23 października 2014 r. Eksplozja zniszczyła trzy kondygnacje budynku w centrum Katowic. Zawaliła się też część ściany frontowej, ocalał tylko wysoki parter. W kamienicy zameldowanych było ponad 20 osób. Akcja ratunkowa trwała przez całą noc i dzień, a ratownicy cały czas wyruszali na gruzowisko szukać żywych ludzi... Niestety. 24 października wieczorem ekipy z zawaliska wydobyły ciało mężczyzny. Chwilę później zwłoki kobiety i dziecka.

Po katastrofie do szpitali trafiło pięciu mieszkańców kamienicy. Najciężej ranny mężczyzna do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Miał poparzone około 60 proc. powierzchni ciała. Jego stan lekarze oceniali jako ciężki.

Zobacz także: Wielkopolska. Nie może zostać wychowawczynią ponieważ... nie chodzi do Kościoła?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki