Gdańsk. OJCIEC MORDERCA wyjdzie na wolność

Czy po tej trudnej do pojęcia opinii morderca narkoman nawet nie stanie przed sądem? A jeśli znów przerwie terapię w szpitalu, jak już raz to zrobił, naćpa się narkotyków i kogoś zabije? Te pytania stawiają sobie nie tylko wstrząśnięci zbrodnią mieszkańcy Gdańska, ale i śledczy prowadzący postępowanie w tej niesamowitej sprawie. Przypomnijmy: Mariusz L. zabił Milenkę 16 kwietnia. Na własne żądanie wypisał się ze szpitalnego oddziału detoksykacyjnego, odebrał dziecko z przedszkola i w parku w gdańskim Brzeźnie rozbił głowę córki o mur, bo odurzony narkotykami ponoć nie wiedział, co czyni.

- Ta opinia nas zaskoczyła - przyznaje Ewa Burdzińska z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa. - Wynika z niej, że Mariusz L. w chwili zbrodni miał całkowicie zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia swoich czynów. Zdaniem biegłych wynikało to z zaburzeń będących następstwem odurzenia się marihuaną - tłumaczy pani prokurator.

Co to oznacza? Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy i minister spraw wewnętrznych, wyjaśnił, że opinia biegłych jest wiążąca dla prokuratury. Słowem, sprawę należy umorzyć, a zabójcę uwolnić. Na szczęście jest przepis, który mówi, że można powołać nowych biegłych i powtórzyć badanie lub nakazać uzupełnienie opinii, jeżeli jest ona niejasna bądź niepełna.

Właśnie z tej możliwości zamierza skorzystać prokuratura. - Jeszcze w tym tygodniu przesłuchamy biegłych i poprosimy o uzupełnienie informacji zawartych w opinii - mówi Ewa Burdzińska.

A jeśli nowi biegli potwierdzą opinie swoich kolegów? Prokuratura będzie zmuszona umorzyć sprawę. Zażalenie na tę decyzję będzie jeszcze mogła złożyć mama Milenki, była partnerka zabójcy. Pytanie, czy musi do tego dojść?!

Zobacz: Morderca Polki złapany! Zabił 26-latkę i synka w New Jersey

Polecamy: Czeczeński morderca wyszedł za kaucją 250 000 zł

Najlepsze wideo: tv.se.pl