Horror w Gorzowie Wielkopolskim! 60-latek wysadził dom w powietrze, bo nie chciał go oddać żonie i dzieciom

2015-07-02 10:55

Żył i umarł haniebnie. Tak mówi o nim nawet jego własny ojciec. A żona i dzieci nie kryją ulgi. Bo Zygfryd W. (+60 l.), znany w Gorzowie Wielkopolskim biznesmen, wolał puścić z dymem dorobek swojego życia, byle tylko nie oddać go rodzinie. Wysadził w powietrze piękny dom przy ulicy Osiedlowej i patrząc na płonące zgliszcza, powiesił się pod garażem.

W olbrzymim domu na rogatkach Gorzowa od lat działy się dantejskie sceny. Zygfryd W. (+60 l.), właściciel dużego zakładu wulkanizacyjnego, nie szczędził swej rodzinie cierpień i upokorzeń. - Współczuję jego żonie z powodu tej tragedii, ale na swój sposób to było dla niej wybawienie - mówi o Jadwidze W. sąsiadka. Bo rzeczywiście, choć pani Jadwiga jest wspaniałą matką trójki dzieci, z mężem sobie nie radziła. Znikał z domu na długie tygodnie, a kiedy wracał - pił i znęcał się nad rodziną. Bił, wyzywał, upokarzał. Żona długo znosiła katusze, ale kiedy dzieci jedno po drugim zaczęły ze strachu przed ojcem uciekać z domu - nie wytrzymała i poszła na policję. W rezultacie sprawa trafiła do gorzowskiego sądu, a ten zadecydował, że Zygfryd W. nie ma prawa zbliżać się do swych bliskich na odległość mniejszą niż dziesięć metrów. W praktyce oznaczało to, że on, dumny biznesmen, ma zamieszkać na piętrze swego pięknego domu, a żona z resztą rodziny na parterze willi.

Zobacz: Warszawa. Fałszywy wnuczek ukradł 50 tys.

Oszalały z wściekłości mężczyzna ani myślał poddać się sądowym wyrokom. Na piętrze, gdzie miał spędzić kolejne lata swego życia, rozłożył butle z gazem i je podpalił. Sam ze spokojem wyszedł na zewnątrz. Gdy budynkiem wstrząsnęła eksplozja, a potem objęły go płomienie, desperat zrozumiał, że właśnie zrujnował cały dorobek swojego życia. I powiesił się pod garażem. - Widziałem jak się wieszał, chciałem ruszyć mu na pomoc, ale dookoła tej swojej szubienicy poustawiał butle z gazem. Bałem się, że wszystko eksploduje - mówi sąsiad. Po Zygfrydzie nikt nie płacze. Nawet jego ojciec. - Bogaty był, na wszystko go było stać, ale nie potrafił uszanować wartości najwyższej, rodziny. Żył haniebnie i tak skończył - mówi 80-letni Alfred W.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki