Piękny wieniec z białych róż, a na nim szarfa z ostatnim pożegnaniem od syna... Czyżby wyrzuty sumienia obudziły się nagle w 26-latku, który w dzikim szale zadał swojej matce trzydzieści ciosów nożem? Czy Przemysław J. wysłał ten wieniec z aresztu, gdzie przebywa? A może to tylko pogrążona w rozpaczy rodzina Anny J. postanowiła pożegnać ją także w jego imieniu? Jakkolwiek było, już formalności poprzedzające pochówek tragicznie zmarłej pani prokurator przebiegały w niesamowitej atmosferze.
- Proszę księdza, chciałabym go chociaż przytulić, mimo że czuję wściekłość i ból - mówiła w kancelarii parafii o wnuku zrozpaczona matka Anny J. Potem wraz z rodziną, przyjaciółmi, współpracownikami i mieszkańcami Pińczowa pani Irena towarzyszyła ukochanej córce w ostatniej drodze.
- Była niezwykłym człowiekiem. Dobrym, wrażliwym i ciepłym. Nigdy nie zapomniała o Pińczowie ani o matce, którą odwiedzała regularnie i która była radością jej życia - mówił ksiądz odprawiający mszę. Tych słów wśród setek innych żałobników słuchał mąż pani premier Edward Szydło. Okazuje się, że świetnie znał tragicznie zmarłą jeszcze z czasu studiów. Nie krył wzruszenia i ogromnego smutku, składając kondolencje rodzinie Anny J. A wraz z kolegami z krakowskiej bursy już zamówili mszę za zmarłą.
Zobacz: Przez 10 lat znęcał się nad matką. Zwyrol z Chełma zatrzymany