Jeszcze o ósmej rano Daria P. (38 l.) była w prokuraturze. - Nie mam pojęcia, czy była wtedy trzeźwa, ale w pracy na pewno nie piła - zapewnia Sławomir Głuszek, zastępca prokuratora rejonowego w Inowrocławiu, przełożony kobiety. - Potem została oddelegowana do czynności w sądzie - dodaje. W sądzie kobieta też się pojawiła, ale sprawa, w której miała uczestniczyć, spadła z wokandy. Co działo się z nią potem, nie wiadomo, aż do chwili, gdy zauważył ją emerytowany policjant Sławomir Kmita.
- Jechała tuż przede mną swoim peugeotem i dziwnie się zachowywała - opowiada pan Sławomir. - Hamowała gwałtownie przed przejściami dla pieszych, potem nagle przyspieszała. Na wszelki wypadek ją wyprzedziłem. Ale pod światłami na skrzyżowaniu Roosevelta i Narutowicza, wrąbała się w moje auto aż miło!
Kmita wysiadł, podszedł do peugeota, otworzył drzwi i. - Poczułem odór alkoholu, więc od razu wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki. Bełkotała, żebym nie wzywał policji, że sami to załatwimy. Potem chwyciła torebkę i zaczęła wiać w kierunku kościoła.
Policja nie miała kłopotu z ujęciem uciekinierki. Była tak zalana, że ledwo trzymała się na nogach. Miała w organizmie 2,82 promila alkoholu! Do aresztu nie trafiła tylko dlatego, że okazało się, iż od września jest asesorem prokuratorskim i chroni ją immunitet. - Ale już toczą się w jej sprawie dwa postępowania: dyscyplinarne i karne - mówi prokurator Głuszek. Zareagowali też przełożeni Darii P. z Warszawy. Z upoważnienia Zbigniewa Ziobry decyzję o zwolnieniu pani asesor podpisał prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.
Zobacz także: Tak traktują rannych policjantów w szpitalach! Komendant główny zbulwersowany