Dobro, które się daje - wraca. Ale w przypadku rodziny Durskich było odwrotnie. Najpierw je dostali, a potem przekazali dalej. - Nasza historia zaczęła się zaraz po narodzinach Zosi - opowiada jej mama, Katarzyna Durska (27 l.). - W 19. dobie życia zaczęła jej spadać hemoglobina. Potrzebne były transfuzje krwi. Późniejsze leczenie trwało długo. Dopiero trzy lata temu w szpitalu we Wrocławiu okazało się, co naprawdę dolega Zosi. To aplastyczna niedokrwistość Fanconiego. Konieczny był przeszczep szpiku - dodaje. Po dwóch miesiącach znalazł się dawca. - Wiedzieliśmy tylko, że Zosia dostanie szpik od mężczyzny z USA - mówi ojciec. Przeszczep się przyjął i dziewczynka jest zdrowa.
Rodzice Zosi sami zarejestrowali się w bazie dawców szpiku Fundacji DKMS. Zapomnieli już o tym, kiedy do Mikołaja Durskiego zadzwonił telefon. - Może pan zostać dawcą. Pana genetyczny bliźniak potrzebuje pomocy - usłyszał w słuchawce. Nie wahał się ani chwili. - To nie boli, nic nie kosztuje, nie ma żadnych negatywnych skutków, a można kogoś chorego uratować - mówi pan Mikołaj. - To było moje podziękowanie za życie Zosi - dodaje szczęśliwy tata.
Zobacz także: Zatrzymany w Łodzi Irakijczyk chciał wynająć mieszkanie na trasie przejazdu papieża Franciszka?!