Miał 17 lat, gdy mama zachorowała na raka, a on musiał rzucić szkołę, żeby pomóc jej zajmować się rodzeństwem. Właściwie już wtedy stał się dla maluchów nieformalnym tatą, bo ci prawdziwi nie umieli lub nie chcieli nimi być. Pierwszy z nich (ojciec Mateusza i Patrycji) mieszka gdzieś w Anglii. Drugi (ojciec Kuby, Basi i Patryka) dał nogę z domu, jak tylko dowiedział się o chorobie partnerki... - Póki mama żyła, to jeszcze jakoś wiązaliśmy koniec z końcem, ale jak w sierpniu zeszłego roku umarła, to już tylko zasiłek nam został - mówi Mateusz. Ten zasiłek to 1280 zł - 256 zł na osobę. - A i tak jestem wdzięczny MOPS-owi, że dał nam to z automatu. Ten sąd to też dzięki ich pomocy, bo ja bałem się, że mi dzieciaki odbierze - dodaje chłopak.
Sąd nie tylko mu ich nie zabrał, ale na wczorajszej rozprawie uczynił Mateusza tymczasowym kuratorem dla rodzeństwa. Dzięki temu będzie mógł wystąpić o pieniądze z programu 500+ i o alimenty. - Płakać mi się chce z radości. Dam radę ze wszystkim! - zapewniał tuż po rozprawie.
Ta jego kuratela to oczywiście etap przejściowy, bo wcześniej czy później sąd powinien ustanowić Mateusza prawnym opiekunem rodzeństwa. A mogą w tym przeszkodzić biologiczni ojcowie, jeśli zechcieliby wrócić na łono rodziny.
Na szczęście chłopak nie jest sam. - Dołożymy wszelkich starań, by nie został bez pomocy. Sprawę będziemy monitorować do szczęśliwego zakończenia i pomożemy ze wszystkimi formalnościami - zapewnia Tomasz Kulikowski, dyrektor Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej w Kancelarii Prezydenta. I brzmi to jak solidna zaliczka na szczęśliwą przyszłość tej piątki z Przemyśla.
Zobacz: Kaczki na Pomorzu: Zakopali Zbigniewa żywcem, żeby przejąć jego majątek