Skandal z księdzem G., byłym proboszczem parafii w Kalinówce (woj. lubelskie), wybuchł dwa lata temu. - Mamo, ksiądz mnie tak dziwnie dotykał - zwierzyła się 10-letnia dziewczynka po jednej z prób przed majowymi uroczystościami Pierwszej Komunii Świętej. Duchowny wkładał jej rękę pod sukienkę. Rodzice dziewczynki zawiadomili prokuraturę. Okazało się, że skrzywdzonych przez księdza może być wiele innych dzieci, bo zboczeniec używał sobie przez kilka lat.
Ksiądz pedofil usłyszał zarzuty wykonywania innych czynności seksualnych z małoletnimi poniżej lat 15, do których częściowo się przyznał. Pożegnał się z probostwem, a władze kościelne przeniosły go do Hrubieszowa, gdzie zamieszkał w domu księży emerytów. W 2015 r. sąd rejonowy skazał go na karę 2 lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat.
Prokuratura odwołała się od wyroku, sprawa trafiła do wyższej instancji. W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Zamościu skazał księdza na trzy lata bezwzględnej odsiadki. Do więzienia w Hrubieszowie miał stawić się w połowie maja. Ale adwokat zboczeńca skierował do sądu wniosek o odroczenie wykonania wyroku ze względu na zły stan zdrowia jego klienta. Powołano biegłych. Wczoraj sąd rejonowy uznał, że nie ma podstaw do odraczania odsiadki. Ks. G. powinien więc zameldować się na więziennej portierni.
Sęk w tym, że nikt nie wie, gdzie on jest. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, z Hrubieszowa wyjechał kilka dni temu. Uciekł? Bartosz Wójcik, rzecznik prasowy zamojskiej prokuratury okręgowej, studzi emocje. - Stanisław G. ma 7 dni na złożenie zażalenia na decyzję sądu. Jeśli zostanie utrzymana, zostanie doprowadzony do więzienia przez policję - tłumaczy.
Zobacz: Budowa linii wysokiego napięcia. Trumny jako symbol województw