Ksiądz zabił ministrantów i chce być wolny

2013-08-04 12:22

Choć jest duchownym, nie zamierza pokutować za swoje grzechy. Nawet te najcięższe... Ksiądz Zbigniew C. (55 l.) spowodował wypadek, w którym zginęło dwóch ministrantów. A później jadąc po pijanemu, wylądował w rowie. Powinien za to pójść do więzienia na długie lata. Ale prosi o wyrok w zawieszeniu.

Ksiądz Zbigniew uważa, że może liczyć na taryfę ulgową, bo przyznał się do winy - do tego, że jako proboszcz w Osiekach spowodował wypadek, jadąc z czterema ministrantami na mecz piłki nożnej. Dwóch chłopców: Tomasz G. (†23 l.) i Przemysław W. (†16 l.) zmarło wtedy na miejscu.

Dręczącymi go wyrzutami sumienia duchowny tłumaczył to, że trzy miesiące później wypił siedem piw i wino i pijany wsiadł za kierownicę.

Obrońca księdza i prokurator chcieli dla niego kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat.

Ale oskarżyciele posiłkowi - rodziny ofiar, o tak niskiej karze w ogóle nie chcieli słyszeć. Argumentowali, że w swych zeznaniach ksiądz przyznał się do alkoholizmu. Że pod wpływem alkoholu bywał wcześniej.

- Ta propozycja kary była nie do przyjęcia. Przecież ksiądz zabił ludzi, moich kolegów. Ja też mogłem nie żyć - mówi Edward Jaworski, ministrant, który wyszedł żywy z wypadku.

Do ugody nie doszło, więc ksiądz stanie przed sądem. Może trafić do więzienia na 8 lat.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki