Ewa Tylman cały niedzielny wieczór bawiła się imprezie integracyjnej ze znajomymi z pracy. Dwa razy znajomi zmieniali klub. W końcu znaleźli się w knajpce niedaleko Starego Rynku. To stamtąd wyszła ze swoim znajomym po godz. 3 w nocy. Miała wsiąść do taksówki i wrócić do domu. Dlaczego postanowiła iść pieszo na przystanek z kolegą?
Ostatni raz widziana była na ul. Mostowej, także niedaleko Starego Rynku. Szła ze znajomym, który ją obejmował. Na pewno dotarła na przystanek tramwajowy przy moście Rocha. Tyle wiadomo.
Do dziś się nie odnalazła, nie skontaktowała z rodziną. Na co dzień zażywa leki na tarczycę, ale nie miała ich przy sobie, więc nie ma mowy o ucieczce czy celowym zniknięciu. Rodzina zaalarmowała policję, a śledczy od razu ruszyli do poszukiwań kobiety. Na jednym z przystanków odnaleziono jej dowód osobisty.
Co się stało? Jedna z możliwych wersji mówi, że dziewczyna została uprowadzona, a porwanie miało mieć motyw seksualny. - Sprawdzamy wszystkie możliwe scenariusze - mówi detektyw Krzysztof Rutkowski (55 l.), który zaangażował się w poszukiwania.
Sprawę utrudnia fakt, że znajomy, który wracał z Ewa z imprezy, niewiele pamięta.
- Apelujemy o pomoc w poszukiwaniach - mówi Andrzej Borowiak z poznańskiej policji. Policja czeka pod telefonami: 61 841-23-13 lub 61 841-23-11, a detektyw Rutkowski: 600-007-007
Zobacz: Kim jest mężczyzna, który szedł z zaginioną Ewą Tylman? Zdjęcie z MONITORINGU