Kuźnia Raciborska. Rodzinny dramat w blokowisku. Policjant zastrzelił żonę, synka i siebie?

2015-04-04 10:00

Wstrząsająca tragedia rodzinna w Kuźni Raciborskiej na Śląsku. Przygotowania świąteczne w zwyczajnym bloku, na zwyczajnym, spokojnym osiedlu nagle przerwały wrzaski dzikiej rodzinnej awantury przerwane ostrym, zdecydowanym akcentem - czterema strzałami z broni palnej. Wezwana na miejsce policja w jednym z mieszkań odnalazła trzy martwe ciała - matkę zasłaniającą swojego półtorarocznego synka oraz jej męża siedzącego w fotelu. To najpewniej on rozstrzelał swoją rodzinę, a następnie sam wymierzył sobie sprawiedliwość strzałem w głowę. Miał broń, bo - tak jak i jego żona - był policjantem z lokalnej prewencji!

Blok przy ul. Świerczewskiego w Kuźni Raciborskiej wygląda jak tysiące innych takich bloków w całym kraju. Jednak kręcący się po osiedlu policjanci i otaśmowany spory kawałek terenu przypominają, że właśnie tutaj doszło do potwornej rodzinnej tragedii.

Tomasz M. (?41 l.) i jego żona Ewa (?40 l.) nie byli ponoć zgodnym małżeństwem. Ich sąsiedzi opowiadali nam, że często ich kłótnie słyszano na całej klatce. Od dawna szeptano też, że pan Tomasz znalazł sobie inną. Kto jednak mógł się spodziewać, że ich kolejna awantura skończy się takim dramatem?

Przecież oboje byli policjantami, patrolowali ulice, dbali o bezpieczeństwo innych, pilnowali porządku. Czy służba tak ich pochłonęła, że zapomnieli zadbać też o porządek i bezpieczeństwo we własnym domu?

Możemy tylko zgadywać. Tak jak zgadywać musimy, co wydarzyło się w nocy z czwartku na piątek w ich mieszkaniu. Oficjalnie policja nie chce udzielać żadnych informacji. - Nie mogę powiedzieć wiele na temat szczegółów śledztwa. W tej chwili nasi ludzie pieczołowicie zbierają wszelkie ślady. Motyw na razie także pozostaje nieznany - powiedział nam oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Raciborzu Mirosław Szymański.

Udało nam się jednak ustalić, że do kłótni między Tomaszem a Ewą doszło, kiedy mijali się w drzwiach. On właśnie wracał ze służby, ona wychodziła na swoją. O co poszło? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że w pewnym momencie padły strzały.

Policjanci, którzy byli na miejscu tragedii, opowiedzieli nam, że panią Ewę znaleźli w przedpokoju, swoim ciałem jakby zasłaniało ciałko synka Kubusia. Wyglądało, jakby próbowała uciekać. Natomiast Tomasz M. był w salonie, siedział martwy w fotelu.

Zobacz: CBŚ zatrzymało 4 osoby związane z aferą SKOK Wołomin

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki