Był 1 stycznia 2013 roku. Pani Magdalena, która jest w ciąży, trafia do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Kobieta skarży się na krwawienie z dróg rodnych i silny ból. Kobietę przyjmuje jedna z lekarek, ale po pewnym czasie wychodzi ze szpitala. Krzyczącą i pozostawianą samą sobie kobietę w końcy przejmuje inna lekarka, która słyszy cierpienie pani Magdy. Lekarze decydują się na zabieg cesarskiego cięcia. Malutki Franek przychodzi na świat bardzo osłabiony. Po dwóch dniach walki o jego życie, lekarzom nie udaje się uratować chłopczyka. Zdaniem adwokata pani Magdaleny zachowanie lekarki, która jako pierwsza przyjmowała kobietę, mogło przyczynić się do dramatu. - Zwłoka w działaniu w połączeniu z opuszczeniem przez lekarkę prowadzącą sali i pozostawienie pacjentki bez opieki naraziły kobietę na ryzyko utraty zdrowia, a jej dziecko na poważny uszczerbek na zdrowiu i w konsekwencji na śmierć - powiedział mec. Sebastian Bohusiewicz.
Sprawa jest o tyle bulwersująca, ponieważ kobieta prawdopodobnie nie będzie już mogła mieć dzieci. Łódzka prokuratura, która wyjaśnia sprawę, ma już opinię biegłych. - Można powiedzieć, że opinia jest druzgocąca dla lekarzy. Analizujemy resztę materiału i przesłuchujemy jeszcze świadków - powiedział Krzysztof Bukowiecki, rzecznik prokuratury. Zdaniem śledczych mogło dojść do błędu lekarskiego.
Szpital nie chce komentować sprawy.