W połowie lipca życie 13-osobowej rodziny Fortunków legło w gruzach. Pożar pozbawił dachu nad głową Marka (53 l.) i Elżbietę (43 l.) oraz ich jedenaścioro dzieci - Natalię (15 l.), Paulinę (13 l.), Sandrę (11 l.), Pawła (9 l.), Łukasza (8 l.), Przemka (5 l.), Roberta (4 l.), Stasia (3 l.), Amelię (2 l.), Maję (6 mies.) i dorosłego już Mateusza (21 l.). - Przeniesiono nas do sali gimnastycznej w pobliskim Stowięcinie. Pomogła nam gmina, sąsiedzi i obcy ludzie. Szybko znalazły się materiały budowlane i ręce chętne do pomocy. Pierwotnie mieliśmy mieszkać w tej sali pół roku, ale dzięki pomocy ludzi dobrej woli mamy wrócić do domu już w połowie miesiąca - mówi Mateusz. Razem z sąsiadami naprawia dach, maluje ściany, kładzie kafelki... - Jestem dumna z syna, że jest taki odpowiedzialny i zamiast myśleć o sobie, dba o nas - tłumaczy mama Mateusza.
Sprawdź: Stonoga OSTRZEGA. Sikorski szykuje zasadzkę na Szydło