Marcin K. i Renata L. byli ze sobą związani od kilku lat. Mieszkali w skromnym domku na obrzeżach Łodzi. Mężczyzna, ze względu na swoje zobowiązania zawodowe, często był w długotrwałych rozjazdach. Samotna kobieta zaczęła więc szukać towarzystwa. Wreszcie poznała Jerzego K. (60 l.).
Oboje spotykali się w tajemnicy przed Marcinem K. Tragicznego dnia urządzili sobie w domku kobiety romantyczną kolację przy świecach. - Ja coś ugotowałam, Jurek przyniósł sałatkę z pomidorów - opowiadała przed sądem Renata L.
Nie spodziewali się nagłego powrotu do domu jej partnera. Gdy ten niespodziewanie stanął w drzwiach, najpierw zapadła krępująca cisza, a po chwili przerwały ją odgłosy potężnej awantury. Marcin K. robił wyrzuty swojej ukochanej, ta krzyczała, że wiecznie nie ma go w domu. Swoje trzy grosze wtrącił też Jerzy K. Wszyscy darli się wniebogłosy. W końcu nowy przyjaciel kobiety chwycił za nóż i zadał nim śmiertelne ciosy rywalowi.
Uciekł, ale wkrótce wpadł w ręce policji. Właśnie stanął przed sądem. Za zabójstwo grozi mu dożywocie.
Renata K. została sama. O Marcinie K. mówi tak: - Kochałam go bardzo.
A Jerzy? - No cóż. Nagabywał mnie, nachodził i jakoś został - broni się.
Zobacz także: Kolejna śmierć na komisariacie! Trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia