Piotr M. lubił wystawne życie. Drogie ubrania, kosmetyki, kolacje w eleganckich restauracjach z pięknymi kobietami... To wszystko jednak sporo kosztowało, a on nie miał tyle pieniędzy, żeby żyć tak, jak uwielbiał. Dlatego też powziął decyzję, że - niczym na Dzikim Zachodzie - będzie napadał na banki.
Pomysł szybko przerodził się w czyn. Tomasz M. kupił w sklepie z militariami rewolwer straszak i przerobił go na broń ostrą. Tak uzbrojony przyjechał z rodzinnej Łodzi do Wrocławia. Na początek wybrał bank przy ul. Damrota. Wpadł do środka, zastraszył pracowników rewolwerem i zrabował 14 800 złotych. Poszło jak z płatka. Dzięki temu mógł już sobie kupić nowe luksusowe ubrania i kosmetyki.
Na gościnne występy do Wrocławia przyjeżdżał jeszcze trzy razy. I za każdym razem mu się udawało. Aby jednak nie kusić losu napadami w jednym mieście, na kolejny skok wyruszył do Poznania. I to był błąd. Zamiast wrócić do rodzinnej Łodzi, pojechał stamtąd wprost do aresztu.
Czytaj: Przez błąd lekarski od 10 lat jest w śpiączce. Lekarz nie chce płacić
W czwartek został skazany przez wrocławski sąd. Dostał surową karę, bo aż 8 lat więzienia. Jak tłumaczył sędzia Tomasz Kaszyca, kara musi być wysoka, bo w innym przypadku byłaby zachętą do napadania na banki dla innych przestępców. Wyrok nie jest prawomocny, a skazany będzie w apelacji domagać się łagodniejszej kary. Twierdzi bowiem, że na banki co prawda napadał, ale jego rewolwer wcale nie był prawdziwą bronią, tylko sygnałową.