Policja

i

Autor: Shutterstock

Łódź. Tragiczny w skutkach rajd PSYCHOPATY

2016-12-13 11:52

Wczoraj, 12 grudnia po godzinie 14:00 doszło do pierwszego wypadku, który był efektem szaleńczej jazdy 36-letniego mężczyzny ulicami Łodzi. Zanim został złapany przez goniące go prawie wszystkie łódzkie jednostki policji, zdążył zniszczyć sześć samochodów, zranić dwie osoby, wysłać ciężarną kobietę do szpitala i zabić na pasach mężczyznę. Szalony kierowca nie był pod wpływem alkoholu.

Rajd 36-latka rozpoczął się w centrum Łodzi i ciągnął się aż do dzielnicy Teofilów, a w pogoni za nim podążał prawie każdy funkcjonariusz będący wczoraj na służbie. Pierwszy wypadek, jaki spowodował podczas szaleńczej jazdy spowodował około godziny 14:30 w centrum Łodzi, gdzie na ulicy Żwirki wjechał prosto w kierowcę, który właśnie parkował w bramie.

Nie przejmując się skutkami stłuczki, 36-latek pognał dalej, by spowodować następną. Na skrzyżowaniu al. Mickiewicza i ul. Żeromskiego nie zatrzymał się za stojącymi na czerwonym świetle samochodami, tylko przepchał się między nimi i zignorował sygnalizację świetlną. - Nie wiem, co mu odbiło. Stał na światłach za mną. W pewnym momencie poczułem mocne uderzenie w tył samochodu.- relacjonował Dziennikowi Łódzkiemu świadek zdarzenia. - Wysiadł, pokazał mi język, wsiadł do auta i uciekł. Gdy przecinał zachodnią jezdnię ul. Żeromskiego świeciło się jeszcze czerwone światło. - kontynuował opowieść. Na kolejnym skrzyżowaniu, na al. Włókniarzy powtórzył swój wyczyn, uszkadzając w ten sposób dwa samochody.

Pędził dalej, aż w końcu doszło do prawdziwej tragedii - na ulicy Traktorowej śmiertelnie potrącił 59-letniego mężczyznę. Zginął na miejscu, odrzucony przez uderzenie na kilkadziesiąt metrów. Rajd 36-latka zakończył się, gdy wjechał w volvo na skrzyżowaniu z ulicą Rojną. Autem tym podróżowała kobieta w 8. miesiącu ciąży, która wylądowała przez ten wypadek w szpitalu. Wtedy auto sprawcy odmówiło posłuszeństwa, więc 36-latek kontynuował podróż pieszo. Pobił napotkane dwie kobiety - 73-latkę i 81-latkę, potem próbował jeszcze pobić mężczyznę, któremu urwał lusterko w samochodzie, aż w końcu został zatrzymany przez policjantów w bloku przy ulicy Rojnej 50.

Jak się okazało, był trzeźwy. Mówił, że gonił go szatan i nie przyznał się do rajdu ze skutkiem śmiertelnym jego srebrnym renault megane. Wewnątrz pojazdu funkcjonariusze znaleźli środki psychotropowe. - Zatrzymanemu mężczyźnie postawiony zostanie co najmniej zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca wypadku - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Zobacz też: Artur P. miał schizofrenię, ale nie chciał się leczyć

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki