Maciej Świrski

i

Autor: Stanisław Kowalczuk Maciej Świrski

Maciej Świrski: Nie agitujemy, informujemy

2017-09-11 8:00

Kontrowersje wokół wartej 19 mln kampanii Polskiej Fundacji Narodowej. Maciej Świrski, członek zarządu Polskiej Fundacji Narodowej, w rozmowie z "Super Expressem"

„Super Express”: – Przeglądając misję Polskiej Fundacji Narodowej na waszej stronie, próżno szukać informacji o tym, że macie za zadanie agitować polskie społeczeństwo. A to się wam zarzuca w związku z kosztowną, bo wartą 19 mln zł, akcją „Sprawiedliwe sądy”. Jak to jest?

Maciej Świrski: – Słowo „agitować”, którego pan użył ma wydźwięk negatywny. Lepsze jest słowo „informować”, bo oddaje to, co się w tej chwili dzieje. Statut PFN mówi o tym, że działa ona na terenie Polski, a dla realizacji swoich celów może (podkreślam słowo „może”) działać także zagranicą. Realizujemy więc cel statutowy, jakim jest ochrona wizerunku Polski.

- Jak niby ma temu służyć ta kampania?

- W momencie, kiedy do Sejmu trafiła sprawa ustaw o reformie sądownictwa, za granicą, inspirowane z Polski były rozmaite przekazy na temat naszego państwa, które dyskredytowały nasz kraj. Mówiło się o tym, że „niszczy się u nas demokrację”, „panuje tu dyktatura”, „nie ma wolności zgromadzeń” i tym podobne negatywne przekazy. Żądano także wprowadzenia sankcji przeciwko Polsce. Każdy rozsądny obywatel wie, że takie zarzuty pojawiające się w zagranicznych mediach czy na forum Parlamentu Europejskiego są bezpodstawne i nieoparte na prawdzie. To jest czysta antypolska propaganda.

Powstanie Polska Fundacja Narodowa wypromuje nasz kraj za granicą

- Przede wszystkim mówiło się o tym, że proponowane przez PiS ustawy są po prostu antydemokratyczne i niezgodne z polską konstytucją.

- To zarzuty wyssane z palca. Te wszystkie proponowane rozwiązania są zgodne z duchem demokracji, a wiele z nich wprost zaczerpniętych jest z prawodawstwa krajów europejskich takich jak Niemcy czy Francja. I zgodne z polską konstytucją. Nie ma więc co powielać fake newsów.

- Rozumiem, że prezydent, który te ustawy wetował, szerzył fake newsy i chcecie go edukować?

- Pan prezydent ma konstytucyjną wolność robienia tego, co stosowne. I nie chodzi o fake newsy, tylko namysł pana prezydenta, jak ma wyglądać reforma sądownictwa. Natomiast ci, którzy na przykład na forum Parlamentu Europejskiego oskarżają Polskę o „deficyt demokracji”, wielokrotnie obrażali też pana prezydenta. Nasza kampania nie jest skierowana przeciwko panu prezydentowi ani nikomu innemu. Ma informować o szeregu patologii, które trapią polski wymiar sprawiedliwości i o recepcie wyjścia z tej sytuacji. Patologie te nie są spotykane w euroatlantyckim wymiarze kulturowym. A w związku z tym, na tym tle chcemy pokazać receptę na naprawę sytuacji. Co za tym idzie – poinformować obywateli o tym, co tak naprawdę się dzieje.

- Jakie to patologie?

- Przede wszystkim obywatele dowiedzą się, że dopiero 1 stycznia będzie wprowadzane losowanie sędziów do spraw w polskich sądach. To oznacza, że przez prawie 30 lat po przełomie demokratycznym w polskich sądach była możliwość manipulowania składem sędziowskim do konkretnej sprawy. Widomy przykład zobaczyliśmy, gdy miała miejsce prowokacja dziennikarska w Gdańsku, gdy sędzia był gotów uzgadniać z rzekomym doradcą premiera Tuska termin rozprawy i skład zespołu orzekającego. Coś takiego w krajach Europy Zachodniej jest nie do pomyślenia!

- Zaglądając na stronę kampanii, widać głównie epatowanie czytelnika tym czy innym sędzią, który ukradł kiełbasę czy pendrive’a. Naprawdę trzeba wydawać 19 mln zł, żeby obywatele się o tym dowiedzieli?

- Jeżeli pan myśli, że nasza kampania będzie skupiać się na, jak pan to ujął, „epatowaniu” pospolitymi przestępstwami popełnianymi przez sędziów, to się pan myli. Jest to jeden z elementów służących uświadomieniu, jak bardzo chory jest polski wymiar sprawiedliwości. Nasze badania wykazały, że ludzie najbardziej oburzeni są tym, że sędziowie nie podlegają takiemu samemu osądowi jak zwykli obywatele, ale mają swój własny wymiar sprawiedliwości, który, tak naprawdę, gwarantuje im w wypadku popełnienia pospolitych przestępstw bezkarność. Dlatego informujemy o tym, dlaczego zmiana tego stanu rzeczy jest potrzebna.

- Jeśli ta kampania ma zachęcić do poparcia zmian w wymiarze sprawiedliwości, to jest w ogóle potrzebna? Przecież sami się chwalicie, że 80 proc. Polaków chce zmian. 19 mln zł na przekonanie przekonanych to już niegospodarność?

- Czym innym są poglądy obywateli, które są wyrażone w sondażach, a czym innym jest wola ludzi, którzy mieliby zmiany poprzeć w głosowaniu. Pamiętajmy, że posłowie muszą wiedzieć, czy obywatele popierają proponowane zmiany czy nie, a obywatele, żeby oczekiwać czegoś od swoich przedstawicieli, muszą mieć pełną wiedzę na ten temat.

- Ta kampania to nie informowanie obywateli, ale lobbowanie za konkretną partyjną wizją sądownictwa. A skoro tak, to PiS nie powinien płacić tego ze swojej dotacji budżetowej?

- Akcja dezinformacyjna skierowana z zagranicy do Polski, żeby wywrzeć na obywatelach wrażenie, że cały świat patrzy na nasz kraj z niepokojem, bo planowane jest takie, a nie inne prawo, poderwała wizerunek Polski także w oczach obywateli. Mając statutowy obowiązek jego ochrony, zaczęliśmy od problemu reformy sądów, aby ten wizerunek Polski podreperować przede wszystkim w oczach obywateli Rzeczypospolitej – że reformy przeprowadzane w Polsce nie są antydemokratyczne, a wręcz przeciwnie, Polska w porównaniu z innymi krajami jest oazą wolności, jeśli wziąć pod uwagę dyktaturę politycznej poprawności w Zachodniej Europie i cenzuralny knebel z tym związany. Nasza kampania informacyjna będzie także prowadzona za granicą. Będziemy informować o rzeczywistym przebiegu reform w Polsce. Tu nie ma żadnego „zamachu na demokrację” ani „dyktatury” i o tym muszą się dowiedzieć obywatele Unii Europejskiej.

- Tak? W jaki sposób?

- Nie będziemy zdradzać szczegółów, żeby nie psuć efektu zaskoczenia.

- Skoro o wizerunek Polski chodzi, to nie lepiej tę kampanię skierować do posłów PiS, których pomysły i gotowość poparcia niedemokratycznych rozwiązań ten wizerunek nadszarpnęła?

- To pana zdanie, że te rozwiązania są niedemokratyczne, natomiast wizerunek Polski został nadszarpnięty nie przez polityków PiS, lecz przez nieodpowiedzialnych polityków opozycji, którzy domagali się interwencji ze strony Unii Europejskiej, wzywali do sankcji itd. A musimy pamiętać, że kwestia wizerunku Polski to nie sprawa sentymentalna, lecz ma wymiar czysto praktyczny, dotyczący bezpieczeństwa państwa. Bo czyż społeczeństwa zachodnie zrzeszone w NATO będą gotowe poprzeć obronę Polski przez ich kraje, skoro będą przekonane, że to kraj niedemokratyczny, którego nie warto bronić? Oczywiście, że nie. Dlatego o ten wizerunek musimy cały czas dbać. To jest obowiązek wszystkich obywateli.

- Tę kampanię realizuje między innymi firma Solvere, założona niedawno przez Piotra Matczuka i Annę Plakwicz, którzy byli bliskimi współpracownikami premier Szydło. Złośliwi stwierdziliby, że oto przykład „dojnej zmiany”, a ja zapytam poważnie – czy to nie modelowy przykład kumoterstwa?

- Określenia, których pan używa, nie służą ani rzeczowej informacji, ani nie odpowiadają prawdzie. Bardzo istotną kwestią w marketingu jest zaufanie. Jeżeli planuje się kampanię jakiegoś produktu, trzeba mieć pewność, że informacje na jej temat nie wyciekną do konkurencji. Dość oczywiste jest to, że współpracujemy z ludźmi, którzy cieszą się naszym zaufaniem.

- Przypomina mi się sprawa spółki Cam Media. Zwłaszcza prawicowe media oburzały się, że pracuje tam kolega Sławomira Nowaka i pewnie dlatego ma ogromne zamówienia na obsługę wizerunkową różnych resortów. Wtedy to było złe, a teraz jest już OK, bo sprawa dotyczy naszych?

- Nie widzę tu żadnych analogii. Nikt z firmy Solvere nie jest naszymi kolegami. Realizują dla nas projekt. Potrzebowaliśmy solidnego operatora projektu informacyjnego na temat reform wymiaru sprawiedliwości, a państwo z Solvere z sukcesem prowadzili dwie wygrane kampanie wyborcze PiS i wydaje się, że to wystarczająca referencja, żeby po ich usługi sięgnąć. Na przykład w Stanach Zjednoczonych ludzie z takim dorobkiem naturalną koleją rzeczy mieliby zamówienia. Tu muszę podkreślić, że jeśli chodzi o współpracę z firmą Solvere, to jest ona operatorem projektu, czyli ma wynagrodzenie za dobór środków medialnych, kreację i bynajmniej nie otrzyma wynagrodzenia w wysokości budżetu projektu, tylko będące ułamkiem tej kwoty. Prawie cała kwota budżetu to koszty billboardów, emisji spotów telewizyjnych itd. I tu są odrębne umowy z innymi podmiotami.

- Wziąwszy pod uwagę, że podobno ta kampania nie jest ani rządowa, ani partyjna, to wykorzystywanie partyjnych spin doktorów i płacenie im za to z publicznych pieniędzy nie wygląda najlepiej…

- Przede wszystkim środki, którymi dysponuje Polska Fundacja Narodowa, nie należą do „środków publicznych”, zgodnie z art. 5 ustawy o finansach publicznych. Mówienie o „wydawaniu środków publicznych” jest wprowadzaniem w błąd czytelników i słuchaczy. Słowa „spin doktor” odnoszą się do polityki. Tu mamy do czynienia z przekazem informacyjnym. I tyle. A czy to był dobry czy zły wybór, okaże się po wynikach tej kampanii.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Maciej Świrski: Wyślemy maila do Billa Clintona

Maciej Świrski: Ukrócimy oszczerstwa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki