Matka i jej konkubent SKATOWALI Marcelka pod nosem urzędasów!

2016-03-23 3:00

W Drawsku Pomorskim, w ośrodku dla ofiar przemocy domowej Katarzyna W. (26 l.) i jej konkubent omal nie zatłukli na śmierć 6-letniego Marcelka. I to pod nosem specjalistów, którzy mieli czuwać nad bezpieczeństwem powierzonej ich pieczy rodzinie!

Ta rodzina z Czaplinka "Niebieską kartę" miała już od dawna. To właśnie przemoc domowa miała być powodem rozwodu Katarzyny W. z mężem. Kobieta znalazła z dziećmi kąt w drawskim Ośrodku Wspierania Dziecka i Rodziny. Miłosz (8 l.), Marcel (6 l.) i Oskar (2 l.) mieli tam zapomnieć o domowych awanturach i bijatykach. Czuwać nad tym powinni pospołu personel ośrodka, pracownik socjalny i kurator sądowy. A jak czuwali?

Matka i jej konkubent Marek K. (39 l.) urządzili dzieciom piekło. Lekarze pogotowia, których wezwano do tracącego przytomność Marcelka (6 l.), nie mieli wątpliwości, że chłopczyk został skatowany. Jego bracia też nosili liczne ślady razów. Marcelek trafił do koszalińskiego szpitala, a zawiadomienie o tym, co się stało - do policji. Bezwzględna matka i jej kochaś zostali zatrzymali i szybko przyznali się do bestialstwa. Ale dlaczego o niczym nie wiedzieli pracownicy ośrodka?

- Nikt w tej rodzinie na nic się nie skarżył. Raz jeden pracownik socjalny, który do nich zaglądał, zauważył siniaki na twarzy u najstarszego z chłopców. I wtedy natychmiast zawiadomiliśmy o tym sąd, bo rodzina miała kuratora - tłumaczy Brygida Rosa, dyrektorka ośrodka.

Kurator przyszedł nazajutrz. - Usłyszał, że Miłosz niefortunnie się przewrócił i uderzył twarzą o mebel, a chłopiec to potwierdził - kwituje Robert Kucharski, wiceprezes Sądu Rejonowego w Drawsku Pomorskim. I podkreśla, że dozór kuratora nie oznacza, że ten ma mieszkać z podopiecznymi. Słowem, nie ma sprawy.

Ale sprawa jest. Marcelek walczy o życie w szpitalu, a jego oprawcy decyzją sądu trafili do aresztu śledczego. Matce grozi 5 lat więzienia, jej kochasiowi 10.

Zobacz: To oni skatowali 6-latka!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki