Matka z kochankiem katowali własne dzieci

2016-07-22 8:10

To przeraża i poraża! Tak sędzia Arkadiusz Krupa z Sądu Rejonowego w Łobzie (woj. zachodniopomorskie) określił bestialskie czyny Joanny K. (23 l.) i jej kochanka Artura B. (23 l.), którzy omal nie zakatowali na śmierć maleńkiej Lenki i jej niewiele starszego braciszka Piotrusia. A jednak skazał zwyrodnialców na szokująco niskie kary. Ona ma iść do więzienia na cztery lata, on na pięć.

- Otarcia, krwiaki na twarzy, złamania lewej kości udowej, kości piszczelowej prawej, dwóch kości promieniowych, kości ramiennej, przedramienia lewego, siódmego żebra, prawego obojczyka, krwiak na mózgu - wyliczał sędzia Arkadiusz Krupa obrażenia Lenki (2 l.), które odkryli na jej ciele lekarze w szczecińskim szpitalu, dokąd trafiła wraz z bratem 25 października ub.r. - Nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić, ile bólu otrzymała Lenka od osób, które powinny otaczać ją miłością. Obrażenia na jej ciele są dowodem tego, co się w tym domu działo - grzmiał sędzia.

W uzasadnieniu wyroku wykazał, że Lenka i jej brat Piotruś (3,5 l.) byli bestialsko traktowani. Matka organizowała libacje alkoholowe, powierzała dzieci kochankowi, wiedząc, że od wielu tygodni je katuje. Wydała je na pastwę losu bez opieki i pomocy. Nawet dwa dni po wykryciu sprawy urządziła libację, jakby zupełnie nie przejmowała się tym, co się stało.

- To przeraża i poraża - ocenił sędzia. Dodał, że prawdopodobnie Lenka nie odzyska sprawności fizycznej, nie wiadomo też, czy będzie sprawna umysłowo. Z Piotrusiem przynajmniej fizycznie jest lepiej. Choć z traumy, jaką zafundowali mu najbliżsi, będzie się leczyć do końca życia.

Za okrucieństwo, jakie zadali dzieciom, Joanna K. została skazana na cztery lata więzienia, a Artur B.na pięć lat. Oboje mają też zakaz zbliżania się do dzieci na odległość dwóch metrów. On przez 15 lat, ona przez 10 lat. To mało. Dramatycznie mało. Za takie bestialstwo powinni otrzymać maksymalną karę, czyli 10 lat za kratami.

- Wystąpimy o uzasadnienie wyroku, potem zdecydujemy o apelacji - stwierdziła Małgorzata Wojciechowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Ojczym dzieci, który konsekwentnie nie przyznawał się do winy, przyjął wyrok z obojętną miną. Matka odpowiadała z wolnej stopy. Była na ostatniej rozprawie, nie spodziewała się wyroku i tego, że już w kajdankach opuści salę sądową. Jest w ciąży z kolejnym dzieckiem.

ZOBACZ: Matka i jej konkubent SKATOWALI Marcelka pod nosem urzędasów!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki