Henryk Domański

i

Autor: mat. prasowe

Prof. Henryk Domański: Młodzi wiedzą, w jakim kraju żyją

2015-08-03 4:00

Według badań Narodowego Banku Polskiego młodzi absolwenci wyższych uczelni wkraczający na rynek pracy oczekują po pracodawcach 2 tys. zł na rękę i tygodnia wakacji. I muszę przyznać, że mnie te realistyczne, ale niewygórowane oczekiwania raczej zasmucają.

"Super Express": - Według badań Narodowego Banku Polskiego młodzi absolwenci wyższych uczelni wkraczający na rynek pracy oczekują po pracodawcach 2 tys. zł na rękę i tygodnia wakacji. I muszę przyznać, że mnie te realistyczne, ale niewygórowane oczekiwania raczej zasmucają.

Prof. Henryk Domański: - Na te dane można patrzeć dwojako. Mogą oczywiście zasmucać i niepokoić. Można je jednak także odebrać jako pokrzepiające, bo świadczące o tym, że młodzi ludzie twardo stąpają po ziemi.

- Dobrze, to przyjmijmy, że ja będę pesymistą, a pan będzie czuł się pokrzepiony.

- Te dane mogą świadczyć o tym, że nie grozi nam bunt młodych, bo nie mają oni przesadnie rozbudzonych oczekiwań. Wiedzą, w jakim kraju i rzeczywistości żyją, czego realnie można się spodziewać. Nie wyjdą na ulicę, nie będzie starć z policją. Można to także odebrać jako pozytywny sygnał dla polskiej gospodarki, gdyż przedsiębiorcy będą w stanie ich zatrudniać za te stawki i nadal się rozwijać.

- Pytanie, czy nie powinno być tak, że obecni 20-latkowie mają jednak większe ambicje, niż mieli ich rodzice?

- Oczywiście, oczekiwania dzieci, że kiedy będą mieli po 40-50 lat, będą miały lepiej niż ich rodzice, byłyby już uzasadnione... Nie eliminuje to przecież szansy na to, że będą zarabiały więcej.

- Chodzi mi o porównanie do sytuacji oczekiwań ich rodziców, kiedy oni mieli po 20 lat. Oczekiwanie meblościanki, telewizora?

- I ja nie twierdzę, że one tylko do tego się ograniczają. Przypuszczam, że mają znacznie wyższe ambicje, ale po prostu ich nie artykułują. Ograniczają się do mówienia o tym, co realne. Tak naprawdę nie wiemy też, jakie były oczekiwania 20-latków dwadzieścia lat temu...

- Byłem wtedy 20-latkiem i oczekiwałem jednak nieco więcej. Nie mówiąc już o tym, że znacznie więcej niż tydzień wakacji powinno im gwarantować prawo...

- Owszem, ale to nie znaczy, że ówczesne oczekiwania były generalnie racjonalne. Może właśnie to one były dziwne? I można to odczytać, że obecni młodzi są bardziej racjonalni niż pokolenie ich rodziców. W miarę upływu lat ludzie w społeczeństwach zachodnich oczekują coraz więcej, bo wzrasta generalnie poziom życia.

- Pytanie, czy to nie świadczy, że oni są bardziej racjonalni, bo wiedzą, że żyją w dziadowskim państwie, w którym nawet jeżeli jakieś prawa mają, to i tak ich nie wyegzekwują.

- To, co ludzi denerwuje albo mobilizuje, to oczekiwania wobec przyszłości, a nie teraźniejszości. To, że obecnie nie spodziewam się zbyt dobrej sytuacji, ale jednak mam na nią nadzieję w przyszłości, może świadczyć o tym, że ludzie uważają, że system działa.

- Ponad 2 miliony emigrantów i kolejni siedzący na walizkach, zapewne by się z panem nie zgodzili. Także w wyniku tej sytuacji mamy fatalną piramidę wieku.

- Rzeczywiście mamy, ale na tle większości krajów europejskich nasza sytuacja, podobnie jak innych społeczeństw postkomunistycznych, nie wygląda jeszcze tak źle.

- Nie obawia się pan, że kiedyś dojdzie do wojny młodych ze starymi? Że jedni będą musieli oberwać podatkami na rzecz drugich?

- Z badań wynika, że te konflikty dotyczące spraw płacowych nie występują w Polsce aż w takim stopniu, jak się wydaje. Owszem, ludzie by chcieli nieco zmniejszyć różnice płacowe, ale niespecjalnie podważają strukturę i istniejącą hierarchię. Najbiedniejszych jest 10 proc., ale oni przystosowują się do rzeczywistości i ze wsparciem opieki socjalnej nie są zarzewiem buntów.

- Sytuacja, w której ludzie nie mają jeszcze tak najgorzej, ale nie mogą liczyć na wiele więcej, bo coś ich blokuje, to nie jest przedsionek szerszego buntu? Wielu ludzi tak odczytało choćby wyraźne wsparcie młodych dla Kukiza.

- Młodzi byli faktycznie nadreprezentowani w elektoracie Kukiza. To był jednak bunt przeciwko rzeczywistości politycznej, przeciwko stylowi rządzenia i pewnemu kombatanctwu, które ich drażniło. Przeciwko odwoływaniu się do tego 1989 r. i porównań, jak było dawniej, tego powtarzania sloganów o wolności. Zareagowali na JOW przecież nie dlatego, że chcą więcej zarabiać. Każdy chce. JOW był obietnicą zmiany systemu politycznego, który im nie odpowiada. Bez wnikania w szczegóły. Kukiz nie obiecywał im przecież spraw socjalnych.

- Inna sprawa. W czasie rządów Platformy znacząco wzrosło zadłużenie, które ktoś kiedyś będzie musiał spłacić. Głównie obecni młodzi. Nie zbuntują się przeciwko młodym, którzy zgotowali im ten los?

- To nie będzie bunt, ale pretensja. Można mieć pretensję do rodziców i dziadków, ale zazwyczaj nie wychodzi się z tego powodu na ulicę, nie obala władzy czy systemu. To się nie zdarza. Owszem mógłby być bunt wyborczy, ale przeciwko partiom, które nie wiadomo, jakie wówczas będą, ale też i ludzie w tych partiach będą już inni. Obiektywnie rzecz biorąc, oprócz demograficznego, pozostałe wskaźniki są dla przyszłości Polski raczej pozytywne, stąd zapewne i młodzi podchodzą do tego tak, że może teraz trzeba być realistą, ale nie oznacza to wcale, że to pozbawia ich nadziei na przyszłość.

Zobacz: Bunt prezydentówny?! Kinga Duda zostaje w Krakowie

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki