Choć dziewczynka wycierpiała już w swoim życiu naprawdę wiele, słodki uśmiech nie schodzi z jej buzi. Gdyby jeszcze mogła wstać, podejść do regału po zabawki, pójść z mamą i braćmi na spacer, tak jak wtedy, 12 maja.
Tamtego dnia nie uszli daleko. - Byliśmy jeszcze przed domem, gdy usłyszałam pisk opon, a po chwili potworne wycie Natalki. Jej krew była wszędzie - opowiada Małgorzata Cieplicka (27 l.), mama dwuletniej dziewczynki. - Kierowca? Nawet się nie zatrzymał. Wpadł w ręce policji trzy godziny później. Był kompletnie pijany. Teraz w areszcie czeka na proces - dodaje.
Natalka wyszła z wypadku zmasakrowana. Miała obrzęk mózgu, złamane udo, zmiażdżone kolano, urazy śledziony, wątroby i prawej nerki. Przez ponad miesiąc lekarze walczyli o jej życie. Ocalili je, ale nóżki dziecka nie udało się uratować. Konieczna była amputacja.
- Rany jeszcze się goją - mówi pani Małgosia. Na razie jeździ z Natalką na wizyty kontrolne do szpitala w Lublinie. Potem zacznie się rehabilitacja, nauka poruszania się o kulach i na wózku inwalidzkim, a później w protezie. Pierwszą protezę Natalka dostanie, ale dzieci szybko rosną i wkrótce będzie potrzebna nowa. A koszt takiej protezy to od 3 do 15 tys. zł. Wiadomo, im droższa, tym lepsza.
Niestety, rodzina znajduje się w ciężkiej sytuacji. Pani Małgosia zajmuje się dziećmi (są jeszcze sześcioletni bliźniacy), a jej mąż pracuje dorywczo. Sami sobie nie poradzą.