Oddaj mi dziecko, potworze!

2011-02-22 3:00

Nie śpi po nocach, nie może jeść. A gdyby musiała, zawarłaby pakt z diabłem, byle tylko odzyskać swojego synka. Agata Drozd (31 l.) z Chodzieży (woj. wielkopolskie) od półtora miesiąca nie widziała swojego kochanego Mateuszka (2 l.), bo uprowadził go jego własny ojciec.

Ten dzień pani Agata zapamięta chyba na długo. Była mroźna niedziela, gdy przygotowała swojego ukochanego synka na spotkanie z jego tatą. Z ojcem dziecka kobieta rozstała się kilka miesięcy wcześniej. - Nie dobraliśmy się, trudno było z nim żyć, więc dla dobra wszystkich rozstaliśmy się, a ja wróciłam do rodzinnego miasta - opowiada kobieta. Nic nie zapowiadało jednak, że kłótnie rodziców tak boleśnie odbiją się na niewinnym dziecku. - Tego dnia miał go wziąć na spacer i odwieźć po południu. Zaczęłam się denerwować, gdy nie odwiózł synka do domu na czas - opowiada pani Agata. Kobieta najpierw nie mogła się do byłego partnera dodzwonić, w końcu mężczyzna odebrał telefon od policji. - Policjantka dowiedziała się, że jest w Warszawie - mówi kobieta.

Sąd kazał oddać dziecko

Zrozpaczona matka, która nie wyobraża sobie życia bez swojego dziecka, od razu poszła z tą sprawą do sądu. W trybie natychmiastowym otrzymała postanowienie, że syn ma do niej wrócić. - Byliśmy zameldowani w Chodzieży, przez te dwa lata synek cały czas był ze mną - argumentuje matka. W ruch poszła administracyjna machina. - Niestety, mój były partner jest bogaty, przebywa w różnych miejscach, ma sztab mecenasów na każde swoje zawołanie - mówi matka.

Kurator i policja bezradni

Kurator już trzy razy próbował odebrać malca tacie, ale za każdym razem odchodził z kwitkiem. Pod wskazanymi adresami nie było nikogo. Wcześniej kobieta na własną rękę próbowała odnaleźć dzieciątko i nawet jej się to udało, ale i tak syn do niej nie wrócił. - Wezwany patrol policji nie pomógł mi odzyskać synka, bo przestraszyli się mecenasów ojca dziecka, musiałam go zostawić - twierdzi matka. - Dwa dni potem, jak wpłynęła do nas sprawa, ustaliliśmy, gdzie przebywa chłopiec. Dopiero potem z sądu dostaliśmy informację, że dziecko ma trafić do matki. Kiedy kurator wraz z policją pojechał po chłopca, ani ojca, ani dziecka nie było pod wskazanym adresem - wyjaśnia komisarz Magdalena Bieniak (31 l.) z mokotowskiej policji.

Teraz kobieta tęskni za Mateuszkiem i... wysyła pisma. - Napisałam do komendanta policji, ministra sprawiedliwości, błagam wszystkich o pomoc w odzyskaniu syna - apeluje pani Agata.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki