Oskarżony o zabicie Ewy Tylman wyszedł na wolność

2017-02-20 20:38

Sąd wątpi w zabójstwo Ewy Tylman (+26 l.), a Adam Z. (24 l.), oskarżony przez prokuraturę o wrzucenie kobiety do Warty, wyszedł wczoraj na wolność! Sędzia Magdalena Grzybek uznała, że nie ma powodu, by dalej tkwił w areszcie. - Jestem zadowolony - nie krył swojej satysfakcji Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z. - To przedwczesna decyzja. Będziemy się odwoływać - ripostowała Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

To, co wydarzyło się wczoraj w poznańskim sądzie, dla jednych było zaskoczeniem, ale dla innych naturalną konsekwencją tego, o czym wielu prawników mówiło już od dawna: ewidentnych słabości aktu oskarżenia. Chociaż odbyły się już trzy rozprawy, śledczy nie przedstawili sądowi wiarygodnych, a co ważniejsze - niezbitych dowodów na postawioną przez siebie tezę, jakoby to Adam Z. zabił Ewę Tylman.

Swoją wątpliwość w tej kwestii po raz pierwszy głośno wyraził skład sędziowski w miniony piątek, podczas trzeciej rozprawy. Sędzia Magdalena Grzybek ogłosiła, że brana jest pod uwagę możliwość zmiany kwalifikacji prawnej czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. To dużo zmienia, bo za zabójstwo grozi nawet dożywocie, a za nieudzielenie pomocy maksymalnie 3 lata więzienia.

Wczoraj ten sam skład sędziowski miał rozstrzygnąć, czy są powody, by Adam Z wciąż pozostawał w areszcie, w którym przebywa od 14 miesięcy. Uznał, że takich powodów nie ma. - Sąd przeprowadził już najważniejsze dowody - mówiła w uzasadnieniu sędzia Grzybek, uchylając areszt Adamowi Z. Ma on jedynie zakaz opuszczania kraju i dwa razy w tygodniu musi się meldować na policji.

To bez wątpienia policzek dla prokuratury, która zdaje się nie rozumieć nagłego zwrotu akcji w sprawie śmierci Ewy Tylman. - Nie przesłuchano jeszcze wielu świadków. Naszym zdaniem wciąż istnieje możliwość matactwa ze strony oskarżonego - argumentuje prokurator Magdalena Mazur-Prus.

Przypomnijmy: Adam Z. jest oskarżony o to, że po firmowej imprezie w listopadzie 2015 roku zepchnął swoją koleżankę ze skarpy nad rzeką, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Mężczyzna miał o tym opowiedzieć trójce policjantów, ale potem wycofał się ze wszystkiego, oskarżając mundurowych, że przemocą i podstępem wymusili na nim te zeznania. - Mój klient bardzo to wszystko przeżył, ale my naprawdę nie wiemy, dlaczego Ewa Tylman nie żyje - mówił po wyjściu z sali obrońca mężczyzny.

- A dla mnie to porażka wymiaru sprawiedliwości! - ocenił Andrzej Tylman, ojciec Ewy. - Nigdy nie uwierzę w to, że moja córka z własnej woli czy przypadkowo znalazła się w Warcie.

Zobacz: Śmierć Ewy Tylman. Krzysztof Rutkowski już dawno wiedział, że Adam Z. jest niewinny

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany