O problemie biednej rodziny z Sińców pisaliśmy pod koniec listopada. Mieli oni wybór: albo będą płacić rachunki, albo kupią dzieciom jedzenie. Wybrali to drugie. W efekcie wójt zakręcił im kurki i od roku piją wodę... z rzeki. - Wiem, narobiliśmy w gminie długów. Nazbierało się tego ponad 25 tys. zł.
Nie robiliśmy opłat za mieszkanie i media, ale to nie dlatego, że tak nam było wygodnie, ale z biedy - mówiła nam zrozpaczona Agnieszka Gurazda (42 l.). I tłumaczyła, że sama nie może pracować, bo zajmuje się dziećmi. Mąż zaś ma martwe płuco. Nikt go nie chce przyjąć do pracy... Kobietę najbardziej przerażała nadchodząca zima.
- Wszystko zamarznie i po wodę będziemy musieli jechać do Białogardu oddalonego o 10 kilometrów - załamywała ręce. Po naszej publikacji władze zmieniły zdanie. I u Gurazdów znów pojawiła się bieżąca woda. - Poszedłem na rękę tej rodzinie, głównie ze względu na dzieci, ale dług sukcesywnie będą musieli spłacać - zaznacza Jacek Smoliński (40l.), wójt gminy Białogard.
Pani Agnieszka i jej mąż Andrzej (52 l.) są wniebowzięci.- Dzięki "Super Expressowi" mamy wodę na święta. Jak poleciała z kranu, od razu musiałam dzieciom zrobić kąpiel. Były tak szczęśliwe, że nie chciały wychodzić z wanny - mówi szczęśliwa mama.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail