Ta ponura historia wydarzyła się w Żorach w sierpniu ubiegłego roku. Krzysztof W. pracował w jednej firmie z Sylwią P. Spodobała się mu, próbował się z nią umawiać, deklarował miłość. Kobieta nie miała ochoty na związek z namolnym kolegą. Kiedy ten zwolnił się z pracy, odetchnęła z ulgą. Nieszczęsna nie miała pojęcia, że zaplanował krwawą zemstę za odrzucenie zalotów.
Feralnego dnia rano Krzysztof W. ukrył się w krzakach przy drodze prowadzącej do budynku, w którym Sylwia pracowała. W ręku ściskał nóż. Kiedy kobieta go minęła, zaatakował ją. Prawą ręką zatkał usta, a trzymanym w lewej ręce nożem podciął jej gardło. Potem uciekł. Sylwia koszulką próbowała zatamować krwotok. Gdyby nie szybka pomoc pogotowia, które wezwali przechodnie, nie przeżyłaby.
Krzysztof W. został złapany tego samego dnia. W środę rozpoczął się jego proces. Jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa oraz spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na sali sądowej był spokojny, a na jego twarzy błąkał się dziwny uśmiech. Przyznał się jedynie do okaleczenia Sylwii. - Gdybym chciał zabić, tobyśmy dziś nie oglądali jej na sali. Chciałem tylko ją oszpecić - mówił.
Sylwia P. zjawiła się wczoraj w sądzie jako ofiara i oskarżyciel posiłkowy. Widać było, że powrót do koszmaru, jaki przeżyła, jest dla niej bardzo bolesny. Słuchając zeznań swojego kata, ocierała łzy. Krzysztofowi W. grozi nawet dożywocie.
Zobacz: Olkusz: policja zatrzymała 41-latka za seks-taśmy ze zwierzętami