Karetka, pogotowie, lekarz

i

Autor: Cezary Pecold

Pogotowie odesłało 2,5-letnie dziecko pogryzione przez psa bez udzielenia pomocy

2016-04-22 13:16

Wrocław. Rodzice 2,5-letniej dziewczynki, która została pogryziona przez psa przywieźli córkę do ambulatorium Pogotowia Ratunkowego przy ulicy Traugutta. Pracownicy szpitala nie udzielili dziecku pomocy, tylko odesłali rodzinę do innej placówki. To, jak zostali tam potraktowani oburzyło rodziców do tego stopnia, że postanowili nagłośnić sprawę. Dyrektor do spraw lecznictwa z kolei nie widzi żadnych niedociągnięć w zachowaniu swojego personelu.

2,5-letnią córkę państwa Kaniewskich pogryzł pies. Natychmiast wsiedli do samochodu i zawieźli krwawiące dziecko do najbliższej placówki medycznej - ambulatorium Pogotowia Ratunkowego przy ulicy Traugutta we Wrocławiu. - Mimo że dziecko miało zakrwawioną całą twarz i ubranie, nie zostaliśmy przyjęci na badanie, gdyż nie przyjmował tam chirurg dziecięcy - opowiada tata dziewczynki Gazecie Wrocławskiej. Personel odesłał całą rodzinę do oddalonego szpitala na Stabłowice, a na ostrą uwagę ojca pogryzionego dziecka, że to za daleko, pracownicy przypomnieli sobie, że jednak jest inna bliższa placówka. W klinice przy ul. Curie-Skłodowskiej lekarze pod narkozą zszyli dziewczynce trzy rany. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale państwo Kaniewscy postanowili nagłośnić sprawę, by podobna sytuacja nie spotkała innych rodzin. - Uważamy, że w takiej sytuacji powinniśmy być przyjęci na ul. Traugutta, aby rany zostały chociaż wstępnie opatrzone. Na szczęście wszystko skończyło się w miarę dobrze, ale co by było, gdyby rany były naprawdę poważne, a w drodze do drugiego szpitala stan dziecka by się pogorszył? - pyta Przemysław Kaniewski.

Wicedyrektor ds. lecznictwa w PR we Wrocławiu, Andrzej Czyrek, nie widzi natomiast żadnych niedociągnięć ani nieprawidłowości w zachowaniu szpitalnego personelu. - Z raportu moich pracowników wynika, że postąpili właściwie. Ambulatorium chirurgiczne Pogotowia Ratunkowego we Wrocławiu udziela świadczeń osobom dorosłym, zgodnie z kontraktem z NFZ. Tego dnia nie było chirurga, który by miał doświadczenie w postępowaniu z dziećmi. Pielęgniarka, która rozmawiała z mamą i widziała dziecko, oceniła, że rany nie były głębokie, nie było krwawienia ani zagrożenia życia dziecka, nie miało ono problemów z oddychaniem - mówi. - Odmienność oceny sytuacji jest na poziomie wzajemnych emocji. Reakcja pracowników była prawidłowa - ocenia. Dodaje również, że rodzice dziewczynki mogą zgłosić oficjalną skargę - byłaby podstawą do wszczęcia postępowania. Żadna taka jeszcze nie wpłynęła. Mama pogryzionej Zuzi z kolei uważa, że pielęgniarka nawet nie rzuciła okiem na rany dziecka i zapewnia, że złoży skargę.

Czytaj też: Paweł Klim zmarł po interwencji policji w Białymstoku - mundurowi są niewinni

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki