- "Nagła, niespodziewana i niepotrzebna śmierć" - napisał papież w liście. Zachęcał, by rodzina nie traciła ufności i nadziei i zapewnił, że modli się, by Bóg przyjął ofiary życia Magdaleny i Marzeny.
Słowa Ojca Świętego na pewno dodały otuchy zrozpaczonemu ojcu dziewczyn.
Dokładnie dwa tygodnie temu, ok. 22.30 zadzwoniła do niego najstarsza córka, Dorota. Przez łzy powiedziała, że właśnie szaleniec rozjechał Madzię i Marzenkę. Dziewczyny wybrały się do Francji, gdzie w Nicei podziwiały pokaz sztucznych ogni. W tłum wjechał nagle ciężarówką 31-letni Mohamed Bouhel, terrorysta z Tunezji. Zginęło 85 osób...
Dopiero wczoraj jego pochodzące z Polski ofiary spoczęły w rodzinnym grobie, tuż obok ukochanej, przedwcześnie zmarłej mamy.
Ich śmierć gorzko opłakiwał kochający ojciec Bogdan. Żegnały je też siostry, które przeżyły zamach. A wraz z nimi całe Krzyszkowice.
Ostatnia droga sióstr odbyła się dopiero teraz, bo Francuzi długo nie potrafili zidentyfikować ich ciał. Już w Polsce ojciec zlecił ponowną sekcję, aby mieć pewność, że do ziemi złoży ciała swoich ukochanych dzieci. W dniu pogrzebu otworzył trumny i ostatni raz popatrzył na Madzię i Marzenkę.