Gdy umiera dziecko, serce pęka na milion kawałków. Gdy umiera w tajemniczych okolicznościach, żałoba miesza się z wściekłością. Rodzicom Magdaleny Ż. trudno jest zrozumieć, co wydarzyło się w Egipcie. Dlaczego ich szczęśliwa, radosna, pełna planów i marzeń dziewczynka miałaby się tam załamać i coś sobie zrobić. - Kiedy zobaczyłam na zdjęciach, jak leży skulona na podłodze, tam w Egipcie, nie pojmowałam, co jej zrobili. Uspokoiłam się nieco, kiedy przekazano nam, że trafiła do szpitala. Ale jak mogła wypaść z okna w miejscu, które kojarzy się z bezpiecznym azylem - płacze Elżbieta Ż., mama Magdy.
Tadeusz Ż. nie może sobie darować, bo to on pożyczył córce pieniądze na zagraniczną wycieczkę. Magda przyszła pewnego dnia do taty i powiedziała, że chce zorganizować swojemu ukochanemu niespodziankę. - Mówiła, że to tajemnica. Gdybym wiedział, że wybiera się do Egiptu, w życiu bym jej pieniędzy nie dał. Nie pozwoliłbym jej lecieć do żadnego kraju arabskiego ani samej, ani z chłopakiem - tłumaczy ojciec.
Teraz wszystko, co dzieje się wokół śmierci Magdy, jest dla nich zagadką. Nawet to, w jaki sposób w życiu ich córki pojawił się Markus W. - Na pierwszym spotkaniu z nami był taki grzeczny - opowiadają rodzice. Mamie swojej dziewczyny przyniósł czekoladki, ojcu tradycyjną wódkę. - Znali się tylko trzy miesiące, ale mieszkali już razem, planowali założenie rodziny, no i ślub - opowiadają państwo Ż. Uroczystość miała się odbyć w Stanach Zjednoczonych. - Ona była taka szczęśliwa - mówi pani Elżbieta. Zdaniem rodziny do śmierci ich córki nie mogła się przyczynić depresja, ktoś ją skrzywdził. Czy kiedykolwiek dowiedzą się, co wydarzyło się w egipskim hotelu, a później w szpitalu?
Zobacz także: Przerażające nagranie ze szpitala. Śmierć Polki w Egipcie