Tak koszmarnego przebiegu nie miał jeszcze żaden z samochodowych wypadków, jakie mieliśmy nieszczęście opisywać. Dwie kobiety, które cudem przeżyły tę masakrę pod Dębicą (woj. zachodniopomorskie), opowiadały nam, że winę za nią ponosi Ryszard W. (40 l.), mąż jednej, a zięć drugiej. Ich zdaniem dwie osoby zginęły, bo ten mężczyzna nagle - po wypiciu kilku kolejek - zaczął awanturować się na tylnym siedzeniu samochodu. Oskarżany przez nie mężczyzna nie chciał przedstawić nam swojej wersji zdarzeń. Zrobił to podczas przesłuchania na prokuraturze, która uznała jego tłumaczenia za mało wiarygodne, za to przyjęła za swoją wersję opowieść pań Marioli i Weroniki.
- Mężczyzna został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Nie przyznaje się do winy - mówi Ziemowit Książek, prokurator rejonowy w Kołobrzegu. - Dobrze, że w tej sprawie coś się ruszyło, że mąż odpowie za to, co zrobił. Choć nikt nie wróci mi ukochanego syna i ojca - mówi Mariola Wąsowicz. - 12 lat za ich życie to za mało. Moim zdaniem ten furiat, z którym nie chcę mieć nic do czynienia, powinien być sądzony jak za zabójstwo. Odpowiednia kara dla niego to 25 lat albo dożywocie. To byłoby sprawiedliwe - dodaje jednak. Prokuratura w związku z tą sprawą powołała biegłego z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego, który oceni stan techniczny samochodu. To ważne, by wykluczyć ewentualne usterki auta, które mogłyby mieć wpływ na przebieg tragicznych wydarzeń.