Sprawa Ewy Tylman. Adam Z.: Ewa nie pociągała mnie seksualnie

2017-01-03 8:58

Na cztery dni przed początkiem poszlakowego procesu w sprawie śmierci Ewy Tylman (?26 l.) śledczy nie mają wątpliwości, że dziewczynę zamordował jej kolega z pracy Adam Z. (24 l.). Według nich pobudzony seksualnie młodzieniec gonił Ewę, a potem wrzucił ją do rzeki. Tymczasem on wszystkiemu zaprzecza. - Ona nie pociągała mnie seksualnie - wyznał śledczym.

Powiedzieć o nich, że byli znajomymi z pracy, to mało. Przyjaźnili się, często do siebie dzwonili, udzielali sobie rad. Ktoś, kto obserwował ich na firmowej imprezie, po której Ewa Tylman zaginęła, mógł-by nawet pomyśleć, że są parą. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak nie szczędzili sobie czułości - przytulali się do siebie, obejmowali, szli pod rękę. Jednak Adam Z., który jest gejem, przez całe śledztwo przekonywał, że były to tylko niewinne gesty bez żadnych podtekstów. Owszem, przytulał Ewę, ale tylko dlatego, że była mu bliska. - Nie pociągała mnie seksualnie. Ja jej też nie - zapewniał śledczych.

Dlaczego więc po wieczorze pełnym czułości doszło do tragedii? Dlaczego Ewa nagle zaczęła uciekać przed Adamem? Zdaniem śledczych dziewczyna przestraszyła się seksualnego podniecenia kolegi. Oboje byli pijani. On ją dogonił, zaczęli się szarpać, Ewa spadła z nadrzecznej skarpy, straciła przytomność, a on wrzucił jej ciało do rzeki. To wersja prokuratury, którą będzie musiała udowodnić w sądzie. Ale twardych dowodów nie ma. Zeznanie Adama Z., który miał opowiedzieć policjantom, jak utopił Ewę, nie zostało zaprotokołowane. A oskarżony twierdzi teraz, że został do tych zeznań zmuszony przez brutalność policji. Jego proces zaczyna się już we wtorek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki