Stanisław Witczak z Jastrowia: Zabiłem jednego synka, odzyskałem drugiego

2011-07-06 22:12

Kiedyś zastanawiał się, ile jeszcze może znieść. Stanisław Witczak (44 l.) z Jastrowia (woj. wielkopolskie) stracił syna w wypadku, który sam spowodował. Potem zostawiła go żona i zabrała drugie dziecko. Pan Stanisław wylądował na ulicy. Gdy jednak dowiedział się, że żona skatowała synka i ten wylądował w pogotowiu opiekuńczym, wziął się w garść. Znalazł pracę, odzyskał dziecko i teraz wie na pewno - wszystko można wytrzymać, gdy ma się w życiu odpowiedni cel. Jego cel to wychowanie 8-letniego Krystianka.

Był czas, kiedy czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jesienią 1995 roku pan Stanisław ożenił się z ukochaną Krzysztofą (38 l.). Później na świat przyszedł ich pierwszy syn Karolek, a dwa lata po nim Krystianek. Niestety, gdy Karol skończył cztery lata, okazało się, że jest ciężko chory na białaczkę.

- Jeździliśmy po klinikach, zbieraliśmy pieniądze na leczenie - wspomina mężczyzna. - Pieniędzy wciąż jednak brakowało, więc wyjeżdżałem do pracy do Holandii.

Patrz też: Warszawa. Chuligan pogryzł strażnika miejskiego

Latem 2008 roku pan Staszek dowiedział się, że żona go zdradza. 4 sierpnia, gdy doszło do wypadku, Krzysztofa kazała się mężowi odwieźć na przystanek. - Była wymalowana i jechała się spotkać z jakimś facetem. Nawet tego nie ukrywała - opowiada.

Podwiózł żonę, a potem wracał z dziećmi do domu. - Byłem zdenerwowany, jechałem za szybko... - przyznaje. Sekunda wystarczyła, żeby stracić panowanie nad autem, wypaść z drogi. Wypadku nie przeżył chory Karolek. Krystian ze zmiażdżoną nogą trafił do szpitala.

Pan Stanisław czuł się winny śmierci synka. Dobrowolnie poddał się karze. Dostał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Był wrakiem człowieka. Żona wyrzuciła go z domu, trafił do noclegowni. Niestety, Krzysztofa źle traktowała także syna Krystiana. Chłopiec trafił do pogotowia opiekuńczego. Wtedy pan Stanisław obiecał sobie jedno: odzyska dziecko i zapewni mu normalny dom.

Znalazł mieszkanie i pracę. Odwiedzał syna regularnie, odrabiał z nim lekcje i w końcu sąd przyznał mu prawo do opieki. Od miesiąca pan Stanisław i Krystianek znowu są razem. I choć pieniędzy wciąż jest za mało, są szczęśliwi. - Chcę żyć dla Krystianka, nic innego się dla mnie nie liczy - mówi pan Stanisław.

Przeczytaj koniecznie: Andrzej Żukowski z Ujazdowa. STRACIŁEM majątek szukając syna

Możesz pomóc tej rodzinie. Liczy się każdy grosz

Krystianek wciąż odczuwa skutki wypadku samochodowego, w którym zginął jego starszy braciszek. Ma niesprawną prawą nogę, na którą kuleje. Potrzebuje butów ortopedycznych i kosztownej rehabilitacji. Każdy, kto chciałby pomóc panu Stanisławowi i jego synowi, może się z nim kontaktować pod nr. tel. 514-773-439 lub pomóc finansowo, wpłacając pieniądze na konto Fundacji Złotowianka:

25 8944 0003 0002 7430 2000 0010, z dopiskiem "dla Krystiana Witczaka"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki