Sławomir S. w 2001 r. został proboszczem liczącego 950 parafian sanktuarium św. Maksymiliana w Szczukach. Szybko zaangażował się w życie parafii. Organizował odpusty, budował żywe szopki bożonarodzeniowe, odnowił kościół, rozpoczął budowę Kalwarii Szczuckiej i Dróżek Różańcowych. Wierni mieli o nim jak najlepsze zdanie.
Ale kilkanaście dni temu miejscowość obiegła sensacyjna wiadomość. Ksiądz proboszcz prawdopodobnie prowadził drugie życie. W pomieszczeniach swojej plebanii miał molestować chłopców, którzy służyli do mszy. Sprawa wyszła na jaw, gdy jeden z pokrzywdzonych o wszystkim opowiedział mamie.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Marcin (imię zmienione) przez trzy lata był ministrantem. Jak zeznał, przez ten czas Sławomir S. zapraszał go na plebanię i tam wykorzystywał. Chłopiec w końcu zrezygnował z posługiwania do mszy. Wtedy Sławomir S. miał za drobną opłatą najmować go do prac porządkowych wokół kościoła. I znów molestować. Kiedy mama chłopca dowiedziała się o tym, od razu pobiegła na policję.
Śledczy zaczęli docierać do innych ministrantów z parafii. Tuż przed świętami wielkanocnymi ksiądz został zatrzymany, a sąd opierając się na materiale dowodowym, zdecydował, że najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
- Mężczyzna usłyszał zarzut molestowania seksualnego dzieci poniżej piętnastego roku życia. Poszkodowanych jest trzech chłopców. Do przestępstwa miało dojść w latach 2005-2009. Dla dobra postępowania więcej szczegółów nie mogę ujawnić - mówi powściągliwie Krzysztof Kopania (46 l.), rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Jeżeli podejrzenia się potwierdzą, proboszczowi będzie grozić 12 lat więzienia.