Dzieci z Sosnówki, malowniczej wsi pod Grudziądzem, dobrze znają pana Mirosława. Wiedzą, że molestował ich koleżankę Marysię. Wiedzą, że miał za to sprawę przed sądem. Nie wiedzą tylko, dlaczego codziennie muszą się z nim spotykać oko w oko. Bo mężczyzna, który jeszcze niedawno uczył ich przyrody, zajmuje lokal na parterze szkolnego budynku. Mało tego, z podniesioną głową chodzi po wsi, a ostatnio prowadził nawet dożynki. - To dlatego Marysia boi się wychodzić z domu - mówią jej koleżanki.
Dziewczynka została skrzywdzona przez nauczyciela, gdy miała 12 lat. Doszło do tego w remizie strażackiej, bo Mirosław H. nie tylko uczył dzieci, ale był także prezesem miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Dziewczynka nikomu nie powiedziała o tym, co się stało. Sprawa wyszła na jaw dopiero wtedy, gdy poszła do gimnazjum. Tam pedagog zaobserwował u niej syndrom dziecka molestowanego. Sprawą zajęła się prokuratura i pedofil stanął przed sądem. Dostał wyrok w zawieszeniu, zakaz pracy z dziećmi i zakaz zbliżania się do swojej ofiary. Zanim wyrok się uprawomocnił, skorzystał z prawa przejścia na wcześniejszą emeryturę. Ale ze wsi i z gminnego mieszkania nie zamierzał się wynosić.
- Umowę najmu zawarł z nim wójt i tylko on może ją wypowiedzieć - tłumaczy Teresa Rathsmann-Dziemianczuk, dyrektorka szkoły.
A wójt Andrzej Rodziewicz, który od nas dowiedział się, że sądowy wyrok na Mirosława H. już się uprawomocnił, solennie obiecał, że załatwi tę bulwersującą sprawę.
Zobacz także: Skuty kajdankami zwiał z prokuratury W KLAPKACH! [ZDJĘCIA]