W środę, 21 października kilka minut po godzinie 5.00 na autostradzie A1 w okolicy Włocławka doszło do tragedii. Kierowca ciężarówki stracił panowanie nad samochodem. Tir przewrócił się i zatarasował drogę. Najwyraźniej kierowca nadjeżdżającego samochodu osobowego nie zauważył naczepy na jezdni, bo nawet nie próbował hamować. Mazda wbiła się w ciężarówkę. Na miejscu zginęło 5 osób. Z zeznań świadków wynika, że latarnie w tym miejscu były zgaszone. Córka małżeństwa, które straciło życie w tym wypadku twierdzi, że właśnie to było przyczyną tragedii.
- Tam, gdzie to się stało, są latarnie. Gdyby się paliły, oni wszyscy by żyli. (...) Po prostu nikt nie mógł przez to zobaczyć tej przyczepy - mówi zrozpaczona Paulina Rychnowska.
- Ja nie jestem od gdybania tylko analizowania. – zaznacza prokurator Piotr Stawicki, szef prokuratury rejonowej we Włocławku. – Zapewniam, że sprawa oświetlenia na odcinku autostrady zostanie dokładnie wyjaśniona. Sprawdzimy, czy latarnie były zapalone i jaka była ich jasność. Jeżeli latarnie nie były zapalone to dlaczego i kto za to odpowiada. – dodaje.
Zapytaliśmy także Tomasza Okońskiego, rzecznika prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z oddziału regionalnego w Bydgoszczy, czy w nocy latarnie stojące przy autostradach muszą być zapalone. - W związku z tym, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie wypadku, do którego doszło koło Włocławka, nie będziemy udzielać informacji w tej sprawie – odpowiedział Tomasz Okoński.
Zobacz: Tragiczny wypadek koło Włocławka: Moi rodzice zginęli w drodze do pracy