Zmarły Andrzej, mieszkaniec wsi Semkowo był dobrze znany swoim sąsiadom. - Może nie był on wzorem cnót wszelakich, czasem wypił, ale gdy budowaliśmy kaplicę w Siemkowie, bardzo się udzielał. Czasem człowiek gubi się na tym padole. Liczyliśmy, że ksiądz to rozumie. Jednak po tym, jak postąpił z Andrzejem dotarło do nas, że proboszcz jest wyjątkowo surowy - powiedział jeden z mieszkańców wsi. Tymczasem proboszcz nie poszedł po trumnę do kaplicy, zapalając za to świecę w kościele. Parafianie nie potrafią zrozumieć takiej decyzji i twierdzą, że bliscy zmarłego mają wielki żal do proboszcza. - Jego matka niedawno wyszła ze szpitala, choruje na serce. To bardzo wierząca kobieta, zmówiła w swoim życiu tysiące różańców. Serce jej pęka, że proboszcz okazał Andrzejowi taki afront. Cały czas płacze, jest załamana - powiedzieli Gazecie Pomorskiej.
Proboszcz parafii w Bukowcu się jednak broni, twierdząc, że miał podstawy, by taką decyzję podjąć.
- Dlaczego nie wprowadziłem trumny? Ten pan nie przyjmował księdza w swoim domu, nie chodził do kościoła. Dlaczego więc miałem go na siłę do niego ciągać? - zapytał.
Waszym zdaniem ksiądz miał prawo tak się zachować?