Trynkiewicz za popełnione morderstwa chciał zrzucić winę na satanistów!

2014-01-25 3:00

Mariusz Trynkiewicz (52 l.) w pełni zasłużył na swój przydomek. "Szatan z Piotrkowa" był mistrzem kłamstwa. Gdy brutalnie zgwałcił i zamordował czterech chłopców, próbował skierować śledztwo na fałszywe tory. Do rodziców swoich ofiar wysłał list z okupem, w którym sugerował, że dziecko jest w rękach satanistycznej sekty.

Pierwszą ofiarą Trynkiewicza był Wojciech Pryczek (†13 l.). 4 lipca 1988 roku chłopiec został podstępnie zwabiony do mieszkania mordercy. Tam Trynkiewicz go zgwałcił i udusił, wpychając mu gąbkę do gardła. Jego ciało oprawca wywiózł do lasu na obrzeżach Piotrkowa. Już po jego śmierci zabójca wysłał do matki chłopca wyklejony literami z gazet anonim, w którym pisał, że Wojtek wstąpił do sekty. Pod listem widniał rysunek odwróconego krzyża - symbol satanistów.

Kolejnych mordów Trynkiewicz dopuścił się pod koniec lipca tego samego roku. W swoim mieszkaniu zasztyletował Artura Kawczyńskiego (†12 l.), Tomka Łojka (†11 l.) i Krzysia Kaczmarka (†12 l.). Ich ciała zniósł do piwnicy, a po pięciu dniach wywiózł je do lasu. Tego samego, gdzie ukrył Wojtka. Tam ułożył zwłoki plecami do siebie, oblał benzyną i podpalił.

- To wyglądało jak jakiś stos ofiarny - mówi "Super Expressowi" Janusz Sielski, były milicjant piotrkowskiej komendy, który zatrzymymał Trynkiewicza i widział spalone ciała dzieci. - Miało się wrażenie, że tam odbyła się jakaś czarna msza. Zwłoki owinięte były w zasłony, na których ktoś wyhaftował literkę "T".

Czytaj: Marcin Lewandowski będzie bronił Mariusza Trynkiewicza: Oto ADWOKAT DIABŁA

Piotrków szybko opanowała plotka o działających w mieście satanistach. Na przystanku autobusowym niedaleko miejsca, gdzie zwłoki zostały znalezione, ktoś - najprawdopodobniej Trynkiewicz - namalował wielki napis: "Zabijemy kolejnych czterech chłopców. Sekta". To pogłębiało psychozę strachu.

- Szukaliśmy jakichś grup satanistycznych, które mogły działać w Piotrkowie, ale żadnej nie ujawniliśmy - wspomina Sielski. - Po czasie okazało się, że to był po prostu zły trop.

Na prawdziwy śledczy wpadł, gdy dostał do rąk notatkę służbową o Trynkiewiczu, który kilka lat wcześniej był skazany za molestowanie chłopca. Sielski powiązał wszystkie fakty, skojarzył literkę "T" na zasłonach, w które owinięte były spalone zwłoki, z nazwiskiem pedofila i po nitce do kłębka dotarł do zabójcy. W jego mieszkaniu wisiały identyczne zasłony.

Janusz sielski, policjant prowadzący sprawę

Sądziliśmy, że to mord rytualny

- Po zabójstwie trzech chłopów początkowo wszystkim wydawało się, że mamy do czynienia z mordem rytualnym. Wskazywało na to ułożenie ciał. Szukaliśmy sprawców wśród grup satanistycznych, ale na terenie Piotrkowa takich nie było.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki