Według biegłych, Artur W. jadąc samochodem był odużony narkotykami. Do tragedii doszło 25 kwietnia 2015 roku przy ul. Grunwaldzkiej w Gdańsku. Wolv był wtedy w trakcie przerwy w odbywaniu kary ze względu na rzekome problemy ze zdrowiem. - Artur W. jechał lewym pasem w kierunku Sopotu. Jak ustalono, poruszał się z nadmierną prędkością, nie mniejszą niż 80 km/h, co spowodowało, że stracił panowanie na podjazdem. Przejechał gwałtownie z lewego pasa przez pas środkowy, a następnie uderzył prawym bokiem w jadący w sposób prawidłowy prawym pasem samochód. Ten został zepchnięty z jezdni w prawo. Siła uderzenia był tak duża, że przełamując słupki odgradzające ulicę od ścieżki rowerowej, samochód wjechał na nią, potrącając poruszających się nią rowerzystów. Badanie śliny wykazało wstępnie obecność kokainy - tłumaczy Michał Gnilański, prokurator prowadzący sprawę.
Samochód, z którym zderzył się Artur W. staranował dwie rowerzystki. Jedna z nich doznała wielu złamań m.in. czaszki i kości ud i miednicy oraz rozległych obrażeń wewnętrznych. Zmarła w szpitalu. Osierociła malutką córeczkę. Okazało się, że Artur W. nigdy nie miał prawa jazdy.
- Nie przyznaję się do winy i odmawiam składania wyjaśnień. Odpowiem tylko na pytania swojego obrońcy - powiedział przed sądem Artur W. Podczas pierwszego przesłuchania w prokuraturze, stwierdził, że ktoś dosypał mu narkotyki do soku dzień wcześniej, a samego zdarzenia nie pamięta. Wolv jest dobrze znany w trójmiejskim środowisku przestępczym. Mężczyzna był już karany m.in. prawomocnym wyrokiem na 10 lat więzienia za rozbój, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania mieniem i posiadanie broni bez zezwolenia. Wcześniej mężczyzna został zatrzymany do odbycia kar w związku z innymi przestępstwami. Był już także prawomocnie skazany na rok i trzy miesiące więzienia za zniszczenie mienia i groźby.
Zobacz: Pogrzeb ofiary Kajetana Poznańskiego. Zdjęcia z uroczystości