Dożywocie dla byłej strażniczki więziennej. Zabiła bogatego emeryta

2016-04-23 14:00

Twierdziła, że jest niewinna, ale sąd jej nie uwierzył! Była strażniczka więzienna Monika A. (33 l.) została skazana na dożywocie za zabicie Aleksandra P. (?86 l.). Chciwa i przebiegła morderczyni pozbyła się emeryta, by przejąć jego apartamenty w Śródmieściu. Jej pomocnik Grzegorz R. (21 l.) spędzi za kratami 25 lat, choć on również przysięgał, że jest niewinny.

Wyrok w tej bulwersującej sprawie zapadł w piątek. - Choć nie wiadomo, które z nich zabiło, oboje są winni - powiedział sędzia Michał Piotrowski. Zgodnie z oczekiwaniem prokuratora Monika A. resztę życia spędzi w zakładzie karnym. - Jej wersja wydarzeń jest sprzeczna ze zgromadzonym materiałem. W areszcie nakłaniała współosadzoną do składania fałszywych zeznań w tej sprawie. Przez cały proces nie wyraziła skruchy. I choć na ostatniej rozprawie przeprosiła, zrobiła to na pokaz - stwierdził sędzia.

Słuchającej tego Monice A. nawet nie drgnęła powieka. Jej wspólnik Grzegorz R. z racji młodego wieku i tego, że chwilami współpracował ze śledczymi, ma odsiedzieć 25 lat za kratkami. Sędzia Piotrowski dodał, że kary, choć wysokie, nie są według niego surowe. - To są kary sprawiedliwe, adekwatne do motywacji zasługujących na szczególne potępienie i makabrycznych okoliczności. Ta sprawa pokazuje, do czego człowiek jest zdolny, gdy kieruje nim chciwość - powiedział stanowczo.

Monika poznała Aleksandra P. pod koniec 2013 roku, wynajmowała od niego mieszkanie. Wiedziała, że emeryt jest bardzo zamożny i samotny. Postanowiła go zabić, by przejąć cały majątek. W maju 2014 roku Monika A. i Grzegorz R. zwabili bogatego emeryta do mieszkania na Sadybie i poderżnęli mu gardło. Spakowane w walizce zwłoki wywieźli do lasu, ale kilka tygodni później wykopali je, by spalić w innym miejscu. Zostawili mnóstwo śladów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki