Kasjerka z Warszawy walczy z mafią wnuczkową

2015-04-09 9:54

Z Barbarą Mrozińską oszuści nie mają żadnych szans! Czujna pracownica śródmiejskiego oddziału banku PKO BP wie, na czym polega metoda kradzieży "na wnuczka" i uratowała przed nią wielu seniorów. Gdy klient w podeszłym wieku nagle przychodzi wypłacić oszczędności życia, od razu zapala jej się czerwona lampka. - Pytam dyskretnie, co się stało, na co te pieniądze. Intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła - zapewnia.

Senior, do którego dzwoni oszust, często wierzy we wszystko, co słyszy. Przerażony trudną sytuacją wnuczka albo podniecony możliwością wzięcia udziału w policyjnej akcji biegnie do banku wypłacić ogromną ilość gotówki. Dzięki trosce i czujności kasjerów wielu z nich w ostatniej chwili orientuje się, że mogli zostać wykorzystani. - Gdy taki klient przychodzi do banku, zwykle zachowuje się bardzo nienaturalnie i nerwowo. Wielu z nich ma przy sobie włączony telefon komórkowy, przez który cały czas rozmawia. To pierwszy niepokojący sygnał - mówi nam pani Barbara Mrozińska, pracownica PKO BP Oddział 1 przy ul. Sienkiewicza.

- Ostatnio przyszła do mnie starsza pani zlikwidować dwie lokaty warte 40 tys. zł i pobrać 10 tys. zł z konta. Była bardzo stanowcza i miała włączoną komórkę - opowiada pani Basia. - W takich sytuacjach zwykle proszę o wyłączenie telefonu i staram się podpytywać dyskretnie, skąd taka decyzja, na co będą przeznaczone pieniądze, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - dodaje kasjerka. Zapewnia, że nigdy nie zdarzyło jej się pomylić. - Ta kobieta twierdziła, że jej pasierb potrzebuje 50 tysięcy na wykup mieszkania w okazyjnej cenie. Mąż tej pani też rozmawiał z oszustem przez telefon stacjonarny w domu i również był przekonany, że jego syn potrzebuje pieniędzy. Kobieta była bardzo agresywna i zła, że ją dopytuję. Dopiero po kilku próbach zaczęła nawiązywać rozmowę i okazało się, że padła ofiarą oszustwa. Nie mogła w to uwierzyć - mówi pani Barbara.

Innym razem starsza pani chciała 60 tys. zł dla swojej siostrzenicy. - Mówiła, że jej jedyna krewna spowodowała wypadek, zabiła dwie osoby i jeśli natychmiast nie wpłaci kaucji, pójdzie do więzienia. Oszuści zagrali na jej emocjach, wiedzieli, że kobieta zrobi wszystko, żeby ją uratować. Na szczęście zdobyliśmy numer do tej osoby i ona dopiero babci przetłumaczyła, że jest cała i zdrowa - mówi pani Mrozińska. - Jestem bardzo wyczulona na takie sytuacje. Wielu seniorom ciężko jest przemówić do rozsądku, bo oszuści wmawiają im, że pracownicy banku również działają w jakimś gangu. Na szczęście wszystkie dotychczasowe przypadki skończyły się pomyślnie - mówi.

Zobacz też: Solorz-Żak i Kulczyk - polscy miliarderzy na obiedzie. Ile zapłacili za schabowego?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki